czwartek, 30 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 5


- Ale, że co ty masz zamiar zrobić? - zapytałam lekko zszokowana. Chyba zauważył, że nad czymś głęboko rozmyślam bo tylko poszerzył swój onieśmielający uśmiech. 
- A co chcesz żebym zrobił?  - puścił mi oczko. Stawał się coraz bardziej bezczelny. 
- Chcę abyś zostawił mnie w spokoju. - nie byłam pewna czy to do końca brzmiało groźnie ale miałam nadzieję, że chociaż trochę stanowczo. Patrzyłam się mu cały czas w oczy. Przyciągały tak bardzo swoją pełnią i zielenią, że nie było sposobu aby spojrzeć gdzie indziej. Mogłam dostrzec w nich swoje odbicie. Jednak pociemniały po moich słowach. Jakby tak nagle mały promyk nadziei, że będą takie na zawsze zgasł. Chłopak zacisnął mocniej szczękę. Zaczęłam analizować moją wypowiedź. Zdanie za zdaniem i doszłam do wniosku, że nic chyba złego nie powiedziałam. Jednak raczej na pewno się myliłam . Harry złapał mnie za nadgarstki mocniej ściskając. Nie był to ból nie wiadomo jaki ale mogę z przekonaniem stwierdzić iż był on nieprzyjemny. Nie chciałam pokazać mu, że boli mnie cokolwiek co mi robi, nie mogłam mu ulec. Jeśli bym to zrobiła owinąłby sobie mnie wokół palca. Musiałam się go jak najszybciej pozbyć z mojego życia. Najgorsze było to, że  nawet i  może połowa mnie nie chciała aby ten bezpardonowy, zielonooki chłopak opuszczał mój umysł. Wypuścił głośno powietrze i powiedział przenikając przez oczy do mojej duszy. Przeszedł mnie dotąd nie znany mi dreszcz.
- Sadzę, że się powtarzam Ell. To, że cię zapytałem było tylko zwrotem grzecznościowym w twoją stronę. Zawsze robię to co chcę, a teraz mam ochotę pobyć trochę w twoim domu. Muszę cię dopilnować. - zamarłam. Nie mogłam wydusić ani jednego słowa. Miałam gulę w gardle, której nie mogłam się za nic pozbyć. Ten chłopak tak onieśmielał, a zarazem był wręcz straszny. Tak, w głębi naprawdę się go bałam. Bałam się tego co może mi zrobić, jak może na mnie zadziałać, co może mi powiedzieć,  a najgorsze było to co mogę do niego poczuć . 
Przecież on też jest raczej w tym powiedzmy "gangu" . To dlaczego mnie wtedy wyniósł. Po co zawozi mnie do mojego domu i z jakiego powodu chce w nim zostać? Może zachowywałam się jak z dennej telenoweli, a sytuacja była jak z taniego, amerykańskiego filmu. Nigdy nie sądziłam, że będę miała z czymś takim do czynienia, a tym bardziej, że sprawy potoczą się aż tak szybko. Musiałam chyba sama przed sobą przyznać, że z nim czułam się bezpieczna. Nie bałam się, że ktoś chociażby ukradnie torebkę.  Jednak w ogóle go nie znałam. Już kolejny raz ratuje mi dupę.  Za nic nie byłam w stanie do niego dotrzeć. Jakby był pokryty tak grubą powłoką, że w jakikolwiek sposób nie byłam w stanie go przejrzeć. Natomiast on robił to ze mną bez najmniejszego problemu. Czułam jakby penetrował moją duszę poznając po kolei dni mojego życia, a jednocześnie historie, które nigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego.  Był strasznie przytłaczający i posiadał bardzo silną osobowość. Moja nie mogłaby równać się z jego na ringu. Z drugiej strony on nie posiadał żadnej delikatności, której ja miałam aż za dużo. Dziwnie się z tym czasami czułam. Ale już taka byłam.  Chyba nie miałam żadnych szans w tym pojedynku. Uległam mu. Szybko otworzyłam drzwi aby jak najprędzej odejść od niego jak najdalej się da. Wiedziałam, że tej wojny nie wygram. Myślałam, że jak wejdę Lux rzuci się do przywitania ale tak się nie stało.  Dopiero po chwili dotarła do mnie myśl, że mój przyjaciel Luke miał go zabrać . Opiekowaliśmy się nim na zmianę . Co dwa tygodnie. To długa historia.Weszłam do domu. Nie czekając, a zarazem w zupełności ignorując Harry'ego przestąpiłam próg kuchni. Usłyszałam odgłos zamykających się drzwi. 
- Grę czas zacząć! - pomyślałam. Nalałam sobie do ulubionego kubka wodę.  Nadal nie mogłam przestać ganić się w myślach za to, że wpuściłam do domu tak nieokiełznanego chłopaka. Po krótkiej chwili zobaczyłam jak zmierza w moim kierunku. Bez butów wyglądał tak śmiesznie. Miał wręcz ogromne stopy. Tak wielkich, mogę śmiało powiedzieć "kajaków" w życiu nie widziałam. Nie chciałam czekać aż on wykona pierwszy krok. To był mój dom, a więc ja miałam tutaj przewagę. Mogłam go ignorować, śmiać się z niego i robić cokolwiek chcę. Jednak jedno pytanie nie dawało mi w ogóle spokoju. Postanowiłam na chwilę przerwać moja grę i zapytać się go wprost. Stał już na przeciwko  górując nade mną. To wcale nie ułatwiało mi sprawy. Musiałam wziąć się w garść. -Elle dasz radę! - kibicowała mi moje podświadomość.
- Dlaczego mnie uratowałeś? Skąd wiedziałeś gdzie jestem? -  mój głos ani raz się nie załamał. Byłam z siebie dumna.  Patrzył tak na mnie jakbym była totalną idiotką i nie rozumiała, że zaistniała sytuacja jest wręcz oczywista.  Dla mnie nic związanego z Harry'm nie było oczywiste. 
-Wiem dużo rzeczy Elle. Rzeczy, o których nawet nie masz pojęcia.  - stałam . Byłam śmiertelnie ciekawa co ma do powiedzenia. Po raz kolejny zatopiłam się w jego oczach słuchając jakże grubego i zachrypniętego głosu. - Otóż postanowiłem w piątek wieczorem zadzwonić do ciebie. Miałem nadzieję, że odbierzesz jednak tego nie zrobiłaś. Wkurzony tym, że pomimo ostatniej akcji ty nie raczyłaś odebrać pojechałem do twojego domu.Wszystkie światła były zgaszone. Pomyślałem, iż zrobiłaś tak jak ostatnio więc przeszedłem przez ogrodzenie i zacząłem pukać do  drzwi. Od dłuższego czasu nikt nie otwierał. Wyważyłem je. Martwiłem się  o ciebie Ell. Faktycznie tak jak myślałem dom był pusty. Byłbym głupcem gdybym tego nie wykorzystał. - zaśmiał się i ukazał te cudowne dołeczki.  - Wtedy zauważyłem kartkę od twoich rodziców i wiem, że nie ma ich teraz w domu. Masz bardzo przytulny pokój. Jednak najbardziej do gustu przypadła mi kolekcja twojej bielizny. Zwłaszcza ten czarny koronkowy komplet od Victoria's Secret. Chciałbym cię kiedyś w nim zobaczyć- puścił do mnie oczko. Mimo silnej woli zaczerwieniłam się. Miałam nadzieję, że nie aż tak bardzo.- Wyszedłem i pojechałem do domu. Myślałem, że poszłaś do przyjaciółek na noc. Lecz kiedy przyjechałem kolejnego dnia w sobotę nadal nikogo nie było. Zaczynałem się cholernie o ciebie bać. Sprawdzałam wszystkie możliwe miejsca. Pod wieczór zadzwoniłem do Nialla.  Powiedział mi, że przetrzymują cię. Nie mogłem im tego wybaczyć. Mieliśmy układ! - krzyknął jakby przypomniał sobie całą zaistniałą sytuację.  Musiałam to z niego wyciągnąć. Jednak chciałam dowiedzieć co było dalej. Harry wydał się trochę poddenerwowany tym, że chyba najwyraźniej za późno ugryzł się w język. Pomimo to kontynuował dalej widząc, że nie mam zamiaru zadawać mu pytań dotyczących tego "układu". Nie chwal dnie przed zachodem słońca Harry. - Emm no tak . I wtedy pojechałem do domu Liama. Nie chciał mnie wpuścić. Byłem wściekły więc zrobiłem tak jak w przypadku twoich drzwi. Wydał się zaskoczony moją furią. Nie powinien. Zauważyłem jak nerwowo patrzy się w stronę wejścia prowadzącego do piwnicy. Byłem pewien, że jesteś tam własnie ty. Próbował mnie powstrzymać ale uderzyłem go w brzuch i kilka razy sprzedałem mu w mordę. Nikt nie stanie mi na drodze do ciebie Ell. - byłam w szoku. Nie miałam pojęcia, że coś takiego w ogóle mogło się wydarzyć.  Tyle myśli w mojej małej głowie. Musiałam się odprężyć i wyrzucić wszystkie zbędne rzeczy i wydarzenia z mojego umysłu. Najbardziej chciałam pozbyć się uczucia  dotyku Louis'a i okropnego widoku, który zastałam po przebudzeniu się. To był koszmar. 


3 komentarze:

  1. Lepiej odzyskaj kompa , bo czekam na next :***

    OdpowiedzUsuń
  2. MEGA,świetnie piszesz ,a i dziękuję za komentarz u mnie ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Niesamowity rozdział, również jak i pozostałe. Naprawdę podoba mi się twój styl pisania. Masz prawdziwy talent! ♥ Zastanawiam się, o jaki układ może chodzić? Jestem ciekawa co wymyślisz. Na pewno będzie to coś fantastycznego. ♥ Z niecierpliwością czekam na następny rozdział. ♥
    Mel xx
    Zapraszam do mnie ;))
    http://time-harry-styles-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń