- Ale, że co ty masz zamiar zrobić? -
zapytałam lekko zszokowana. Chyba zauważył, że nad czymś głęboko rozmyślam bo tylko poszerzył swój
onieśmielający uśmiech.
- A co chcesz żebym zrobił? - puścił
mi oczko. Stawał się coraz bardziej bezczelny.
- Chcę abyś zostawił mnie w spokoju. - nie
byłam pewna czy to do końca brzmiało groźnie ale miałam nadzieję, że chociaż
trochę stanowczo. Patrzyłam się mu cały czas w oczy. Przyciągały tak bardzo swoją pełnią i zielenią, że nie było sposobu aby
spojrzeć gdzie indziej. Mogłam dostrzec w nich swoje odbicie. Jednak
pociemniały po moich słowach. Jakby tak nagle mały promyk nadziei, że będą
takie na zawsze zgasł. Chłopak zacisnął mocniej szczękę. Zaczęłam analizować
moją wypowiedź. Zdanie za zdaniem i doszłam do wniosku, że nic chyba złego nie
powiedziałam. Jednak raczej na pewno się myliłam . Harry złapał mnie za
nadgarstki mocniej ściskając. Nie był to ból nie wiadomo jaki ale mogę z
przekonaniem stwierdzić iż był on nieprzyjemny. Nie chciałam pokazać mu, że
boli mnie cokolwiek co mi robi, nie mogłam mu ulec. Jeśli bym to zrobiła owinąłby sobie mnie wokół palca. Musiałam się go jak najszybciej pozbyć z mojego życia.
Najgorsze było to, że nawet i może połowa mnie nie chciała aby ten
bezpardonowy, zielonooki chłopak opuszczał mój umysł. Wypuścił głośno powietrze i powiedział przenikając przez oczy do mojej duszy. Przeszedł mnie
dotąd nie znany mi dreszcz.
- Sadzę, że się powtarzam Ell. To, że
cię zapytałem było tylko zwrotem grzecznościowym w twoją stronę. Zawsze robię
to co chcę, a teraz mam ochotę pobyć trochę w twoim domu. Muszę cię dopilnować.
- zamarłam. Nie mogłam wydusić ani jednego słowa. Miałam gulę w gardle, której
nie mogłam się za nic pozbyć. Ten chłopak tak onieśmielał, a zarazem był wręcz
straszny. Tak, w głębi naprawdę się go bałam. Bałam się tego co może mi
zrobić, jak może na mnie zadziałać, co może mi powiedzieć, a najgorsze było
to co mogę do niego poczuć .
Przecież on też jest raczej w tym
powiedzmy "gangu" . To dlaczego mnie wtedy wyniósł. Po co zawozi mnie
do mojego domu i z jakiego powodu chce w nim zostać? Może zachowywałam się jak z dennej telenoweli, a sytuacja była jak z taniego, amerykańskiego filmu. Nigdy nie sądziłam, że będę miała z czymś takim do czynienia, a tym bardziej, że sprawy potoczą się aż tak szybko. Musiałam chyba sama przed
sobą przyznać, że z nim czułam się bezpieczna. Nie bałam się, że ktoś chociażby ukradnie torebkę. Jednak
w ogóle go nie znałam. Już kolejny
raz ratuje mi dupę. Za nic nie byłam w stanie do niego dotrzeć. Jakby był pokryty tak grubą
powłoką, że w jakikolwiek sposób nie byłam w stanie go przejrzeć. Natomiast on
robił to ze mną bez najmniejszego problemu. Czułam jakby penetrował moją duszę
poznając po kolei dni mojego życia, a jednocześnie historie, które nigdy nie
powinny ujrzeć światła dziennego. Był strasznie
przytłaczający i posiadał bardzo silną osobowość. Moja nie mogłaby równać się z
jego na ringu. Z drugiej strony on nie posiadał żadnej delikatności, której ja
miałam aż za dużo. Dziwnie się z tym czasami czułam. Ale już taka byłam.
Chyba nie miałam żadnych szans w tym pojedynku. Uległam mu. Szybko
otworzyłam drzwi aby jak najprędzej odejść od niego jak najdalej się
da. Wiedziałam, że tej wojny nie wygram. Myślałam, że jak wejdę Lux rzuci się do przywitania ale tak się nie stało. Dopiero po chwili dotarła do mnie myśl, że mój przyjaciel Luke miał go zabrać . Opiekowaliśmy się nim na zmianę . Co
dwa tygodnie. To długa historia.Weszłam do domu. Nie czekając, a zarazem w
zupełności ignorując Harry'ego przestąpiłam próg kuchni. Usłyszałam odgłos
zamykających się drzwi.
- Grę czas zacząć! - pomyślałam. Nalałam sobie do ulubionego kubka wodę. Nadal nie mogłam przestać ganić się w myślach za to, że
wpuściłam do domu tak nieokiełznanego chłopaka. Po krótkiej chwili zobaczyłam jak zmierza w
moim kierunku. Bez butów wyglądał tak śmiesznie. Miał wręcz ogromne stopy. Tak wielkich, mogę śmiało powiedzieć "kajaków" w życiu nie
widziałam. Nie chciałam czekać aż on wykona pierwszy krok. To był mój dom, a
więc ja miałam tutaj przewagę. Mogłam go ignorować, śmiać się z niego i robić
cokolwiek chcę. Jednak jedno pytanie nie dawało mi w ogóle spokoju. Postanowiłam na chwilę przerwać moja grę i zapytać się go wprost. Stał już na
przeciwko górując nade mną. To wcale
nie ułatwiało mi sprawy. Musiałam wziąć się w garść. -Elle dasz radę! - kibicowała mi moje podświadomość.
- Dlaczego mnie uratowałeś? Skąd
wiedziałeś gdzie jestem? - mój głos ani raz się nie załamał. Byłam z siebie dumna. Patrzył tak na mnie jakbym
była totalną idiotką i nie rozumiała, że zaistniała sytuacja jest wręcz
oczywista. Dla mnie nic związanego z Harry'm nie było
oczywiste.
-Wiem dużo rzeczy Elle. Rzeczy, o których
nawet nie masz pojęcia. - stałam . Byłam śmiertelnie ciekawa
co ma do powiedzenia. Po raz kolejny zatopiłam się w jego oczach słuchając
jakże grubego i zachrypniętego głosu. - Otóż postanowiłem w piątek wieczorem
zadzwonić do ciebie. Miałem nadzieję, że odbierzesz jednak tego nie zrobiłaś.
Wkurzony tym, że pomimo ostatniej akcji ty nie raczyłaś odebrać pojechałem do
twojego domu.Wszystkie światła były zgaszone. Pomyślałem, iż zrobiłaś tak jak
ostatnio więc przeszedłem przez ogrodzenie i zacząłem pukać do drzwi. Od
dłuższego czasu nikt nie otwierał. Wyważyłem je. Martwiłem się o
ciebie Ell. Faktycznie tak jak myślałem dom był pusty. Byłbym głupcem gdybym
tego nie wykorzystał. - zaśmiał się i ukazał te cudowne dołeczki. - Wtedy zauważyłem kartkę od twoich rodziców i wiem, że nie ma
ich teraz w domu. Masz bardzo przytulny pokój. Jednak najbardziej do
gustu przypadła mi kolekcja twojej bielizny. Zwłaszcza ten czarny koronkowy
komplet od Victoria's Secret. Chciałbym cię kiedyś w nim zobaczyć- puścił do
mnie oczko. Mimo silnej woli zaczerwieniłam się. Miałam nadzieję, że nie aż tak bardzo.- Wyszedłem i pojechałem do domu. Myślałem, że poszłaś do przyjaciółek na noc. Lecz kiedy przyjechałem kolejnego dnia w sobotę nadal nikogo nie było. Zaczynałem się cholernie o ciebie bać. Sprawdzałam wszystkie możliwe miejsca. Pod wieczór zadzwoniłem do Nialla. Powiedział mi, że przetrzymują cię. Nie mogłem im tego wybaczyć. Mieliśmy układ! - krzyknął jakby
przypomniał sobie całą zaistniałą sytuację. Musiałam to z niego
wyciągnąć. Jednak chciałam dowiedzieć co było dalej. Harry wydał się trochę
poddenerwowany tym, że chyba najwyraźniej za późno ugryzł się w język. Pomimo
to kontynuował dalej widząc, że nie mam zamiaru zadawać mu pytań dotyczących
tego "układu". Nie chwal dnie przed zachodem słońca Harry. - Emm no
tak . I wtedy pojechałem do domu Liama. Nie chciał mnie wpuścić. Byłem wściekły
więc zrobiłem tak jak w przypadku twoich drzwi. Wydał się zaskoczony moją furią. Nie
powinien. Zauważyłem jak nerwowo patrzy się w stronę wejścia prowadzącego do
piwnicy. Byłem pewien, że jesteś tam własnie ty. Próbował mnie powstrzymać ale
uderzyłem go w brzuch i kilka razy sprzedałem mu w mordę. Nikt nie stanie mi na
drodze do ciebie Ell. - byłam w szoku. Nie miałam pojęcia, że coś takiego w
ogóle mogło się wydarzyć. Tyle myśli w mojej małej głowie. Musiałam się odprężyć i
wyrzucić wszystkie zbędne rzeczy i wydarzenia z mojego umysłu. Najbardziej
chciałam pozbyć się uczucia dotyku Louis'a i okropnego widoku, który
zastałam po przebudzeniu się. To był koszmar.
Lepiej odzyskaj kompa , bo czekam na next :***
OdpowiedzUsuńMEGA,świetnie piszesz ,a i dziękuję za komentarz u mnie ^^
OdpowiedzUsuńNiesamowity rozdział, również jak i pozostałe. Naprawdę podoba mi się twój styl pisania. Masz prawdziwy talent! ♥ Zastanawiam się, o jaki układ może chodzić? Jestem ciekawa co wymyślisz. Na pewno będzie to coś fantastycznego. ♥ Z niecierpliwością czekam na następny rozdział. ♥
OdpowiedzUsuńMel xx
Zapraszam do mnie ;))
http://time-harry-styles-fanfiction.blogspot.com/