niedziela, 30 marca 2014

ROZDZIAŁ 15

- Kochanie, miejmy to już za sobą. Pewnie zdążyłaś już zauważyć dawno temu, że coś jest nie tak. Często z mamą musi wyjeżdżać bez uprzedzenia. Gdybyśmy tylko mogli cofnąć czas... Wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej. 
- O czym ty mówisz tato? - chciałam w końcu poznać wyjaśnienie tych wszystkich dziwnych zdarzeń, które prześladowały mnie na każdym kroku. Pragnęłam aby wszystkie moje wątpliwości zostały wreszcie rozwiane i abym miała czyste płótno i mogła wreszcie zacząć malować na nim moje nowe życie. Życie, które nie byłoby przesiąknięte kłamstwami i tajemnicami. 
- Mamy długi kochanie. Duże długi, u ludzi, którzy na pewno nie życzą nikomu jak najlepiej. Kiedy musieliśmy wyjeżdżać to tylko dlatego aby uniknąć spotkania z nimi. Śledzili nas przez dłuższy czas. Dzisiaj mnie znaleźli... - nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam. To było niemożliwe aby moi rodzice mieli jakiekolwiek długi. Zwłaszcza nie u jakiejś mafii czy coś takiego. Zawsze byliśmy przykładną rodziną, no prawie. Skąd oni mieli takie kontakty?! Stałam tak przed nim z szeroko otwartymi oczami nadal nie dowierzając w to co miało miejsce przed chwilą. Jedyne co zrobił mój ojciec to przytulił mnie i wyszedł bez słowa. Zostawił . Po raz kolejny musiałam sama poradzić sobie z problemami wywołanymi przez moich rodziców. Wiedziałam, że dla nich to też jest ciężkie i raczej prędko się z tego nie podniosą ale co miałam powiedzieć ja? Moje dotychczasowe życie waliło się na moich oczach i nic nie mogłam z tym zrobić. Jedyne co mogłam uczynić to bezczynnie przyglądać się tej jakże spektakularnej katastrofie. Czy o to chodziło "K"? Czy właśnie takiego efektu oczekiwał? Chciał zobaczyć jak za jego sprawą świat przeciętnej dziewczyny ulega transformacji w piekło. Usiadłam na moim łóżku i zwinęłam się w kłębek. Cicho łkając próbowałam odtrącić od siebie wszystkie przytłaczające myśli. Nie miałam pojęcia co może stać się jutro. Czy tym razem może dźgną nożem moją matkę, czy podpalą dom? Nic nie było pewne. Teraz to kto inny władał przyszłością mojej rodziny. Zacisnęłam mocno oczy chcąc aby w ten sposób obrazy wywołane strachem zniknęły. 
- Elle? Co się stało? - do rzeczywistości przywrócił mnie uspakajający głos Luke'a. Usiadł obok mnie i gładził delikatnie po plecach. Wtuliłam się w jego tors. Pozbierałam wszystkie resztki mojej siły aby w końcu móc odezwać się do towarzysza.
- Oni, oni moją długi Luke. U jakiegoś gangu, nie wiem dokładnie u kogo. To dlatego ojciec został pobity, dom zrujnowany. Pożyczyli pieprzone pieniądze, od jakiś pieprzonych ludzi i teraz mają te pieprzone długi. Co oni nam jeszcze zrobią? - powiedziawszy to potok łez wypłynął z moich oczu. Przytulił mnie jeszcze mocniej. Po chwili powiedział szeptem:
- Zaopiekuję się tobą Ell. Zajmę się tą sprawą. Nie musisz się już martwić o jutro. Nie musisz się już martwić o nic.  - dopiero te słowa sprawiły, że faktycznie w nie uwierzyłam. Nie wiem czym sobie zasłużyłam, że Bóg zesłał mi takiego anioła. Delikatnie zbliżyłam swoje usta do niego. Zamknęłam oczy, a Luke połączył swoje z moimi dając mi niebywałe uczucie bezpieczeństwa. Po chwili leżeliśmy wtuleni w siebie pod ciepłem kołdry. To była ta jedna noc od bardzo długiego czasu, którą mogłam przespać w pełni i nie martwić się o to czy "K" prześle mi jakąś wiadomość lub czy aby na pewno się obudzę. Kiedy nad ranem otworzyłam oczy Luke'a już nie było koło mnie. Przeskanowałam pokój w poszukiwaniu jakiś wskazówek dotyczących jego nagłego zniknięcia. Po chwili zobaczyłam karteczkę leżącą na moim biurku. Wstałam i wzięłam ją do rąk. 


Tak jak obiecałem zajmę się długami twoich rodziców. Nie martw się o mnie. Może nie być mnie parę dni. Bądź silna Ell.
       
                                                                              Luke

- Nie musisz się tego obawiać Luke, będę ... - wyszeptałam cicho do siebie. Byłam już za bardzo  wybudzona aby łudzić się, że uda mi się jeszcze usnąć. Zeszłam jak najciszej do kuchni i zajęłam się przygotowywaniem śniadania. Kiedy usłyszałam czyjeś kroki zaprzestałam swoich czynów i cierpliwe nasłuchiwałam. Poczułam olbrzymią ulgę kiedy okazało się, że to moja matka. Uśmiechnęła się niepewnie. To była z pewnością niezbyt komfortowa sytuacja. 
- Elle, wiem, że nie jest to dla ciebie proste. Wraz z tatą zachowaliśmy się bardzo nieodpowiedzialnie ale postaraj się nas zrozumieć. Musi to być dla ciebie wielki cios. Postaramy się pomóc tobie kochanie. Razem z pewnością przez to przejdziemy. -  widziałam w jej oczach strach na moją reakcję. Miała się czego obawiać. 
- Dziękuję mamo, ale sądzę, że najpierw musicie zająć się sami sobą.  Nie chcę waszej łaski. Jesteście w większym gównie niż ja sama. - może byłam trochę za ostra, lecz za to w pełni szczera. Chcą zajmować się moją psychiką kiedy sami nie są do końca zdrowi. Wzięłam talerz moich kanapek i udałam się z powrotem do mojego pokoju. Po wczorajszym sprzątaniu dom nie wyglądał już tak tragicznie. Opuściłam kilka dni szkoły i prędko do niej nie miałam zamiaru się wybierać. Nie potrafiłam udawać, że wszystko jest ok i, że w zupełności nic nie grozi moim bliskim. Po spożyciu śniadania napisałam sms'a do Chloe z informacją, że do końca tygodnia mnie nie będzie. Trochę głupio było mi na samym początku szkoły opuszczać zajęcia ale ta sytuacja tego wymagała. Kiedy miałam już wstawać odnieść talerz do kuchni mój telefon za wibrował. Pewna, że to odpowiedź Chloe bez zastanowienia otworzyłam wiadomość. Po sekundzie talerz z hukiem wylądował na podłodze roztrzaskując się na tysiące małych kawałeczków. Nie wzruszyło mnie to w ogóle. W kółko czytałam te kilka słów, które układały się w kolejną zagadkę. 


Bidulka... Ja na Twoim miejscu nie wypuszczałbym go z domu. Kto wie co mu się teraz przytrafi? Świat bywa na prawdę okrutny lecz pamiętaj, że ludzie są gorsi od diabła. 

                                                                                     K.


To na pewno chodziło o Luke'a. Nie miałam pojęcia co "K" chce mu zrobić. Najgorsze było to, że nie mogłam go w jakikolwiek sposób ochronić. Był z pewnością daleko ode mnie. Szybko wybrałam numer, który znajdował się na pierwszym miejscu w liście moich kontaktów. 
- Błagam odbierz, odbierz no... - szeptałam cicho do siebie. Jedyne co usłyszałam to sygnał informujący o tym, że właściciel numeru jest poza zasięgiem. Jęknęłam sfrustrowana.  Zrobiłam krok w stronę drzwi lecz od razu tego pożałowałam.  Odłamek talerza wbił się w moją stopę natychmiastowo wywołując nieprzyjemne uczucie pieczenia. Podreptałam z krwawiącą nogą do kuchni w poszukiwaniu apteczki. Kiedy już stopa była zręcznie zabandażowana, a resztki stłuczonego talerza sprzątnięte usłyszałam jak mój telefon wydaje z siebie tak bardzo upragniony dzwonek. Spojrzałam na ekran. Zobaczyłam, że numer usiłujący się do mnie dodzwonić jest nieznany. Myśląc iż jest to Luke odebrałam. Przywitał mnie dawno nie słyszany głos.
- Witaj Elle ... 


***
Ogromnie Was przepraszam za to spóźnienie ale miałam szlaban na laptopa. Jak zwykle liczę, że ten rozdział przypadnie Wam do gustu oraz na Wasze komentarze. xoxo

piątek, 21 marca 2014

ROZDZIAŁ 14

Podpowiedzi są wokół ciebie, podpowiedzi są wokół ciebie, podpowiedzi są wokół ciebie. Powtarzałam te same słowa, w kółko od jakiś 10 minut i nie mogłam niczego wymyślić. Niczego sensownego, co mogłoby się sprawdzić w realnym świecie. Przecież moi rodzice na pewno nie okradli banku, ani nie napadli na prezydenta. To jest zupełnie inny typ ludzi. Oni wolą pić popołudniową herbatkę, czytając przy tym gazetę czy oglądać telewizję leżąc na kanapie. Prawdą jest, iż sporadycznie zdarzało im się bez żadnego zapowiedzenia wyjeżdżać z miasta czy kraju. Dla mnie to nie było dziwne, przecież mój ojciec miał taką pracę, a mama przy okazji chciała odwiedzać starych znajomych. Na początku zastanawiałam się nad tym, że ma znajomości w całej Wielkiej Brytanii i nie tylko, ale z upływem czasu zdążyłam się do tego w zupełności przyzwyczaić. Dopóki nie dostałam tego listu byłam pewna, że całe zamieszanie z "" dotyczy tylko mnie. Nie pomyślałabym, że mogą być w to wplątani również moi rodzice. Usłyszałam pukanie do drzwi. Pośpiesznie wytarłam łzy, które swobodnie spływały po moim policzku. Przede mną stanął Luke. Miał tylko spodnie od piżamy mojego ojca, które zapewne dała mu mama. Widziałam po jego twarzy, że jest zaniepokojony. Zmarszczył brwi kiedy zauważył pozostałości po łzach goszczących do niedawna na moich policzkach. Podszedł do mnie i mocno przytulił. Jego goła klatka piersiowa mocno przywierała do mojej. Dłońmi delikatnie gładził moje plecy. Zamknęłam oczy rozkoszując się tą chwilą. Lekko odsunął się ode mnie i spojrzał prosto w oczy. Nie było sposobu aby nie zatracić się w błękicie jego źrenic. Pocałował mnie w czoło po czym zapytał.
- Co się stało Ell? - słyszałam w jego głosie wyraźną troskę. Sam fakt, że się mną przejmował napawał moje ciało i umysł niewiarygodną dawką szczęścia. Przygryzłam wargę. Toczyłam wewnętrzną wojnę o to, co mu powiedzieć. Po krótkiej chwili ciszy odważyłam się odpowiedzieć.
- Dostałam kolejny list Luke. - jego oczy pociemniały. Zezłościł się. 
- Pokaż mi go. - rozkazał.
- Nie mogę. - jąkałam się. Nie chciałam aby był wmieszany w niewiadome sprawy z moimi rodzicami. Nie wiedziałam co " K " miał na myśli pisząc, że mają jakieś tajemnice. 
- Ell. Oddaj. Mi. Go. - zacisnął pięści tak, że widać było jego białe kostki. Ścisnęłam kartkę w mojej dłoni jeszcze mocniej. Mięśnie Luke'a były napięte. Wiedziałam, że takim sprzeciwianiem się mu nie zajdę daleko ale spróbować zawsze mogłam. Chciałam go wyminąć ale on chwycił mnie za rękę i przycisnął do ściany. Przełknęłam ślinę. Chyba go nieźle wkurzyłam. Uniósł moją jedną dłoń, tą w której miałam list. Zacisnęłam ją jeszcze mocniej. Nie miałam zamiaru poddawać się tak łatwo. O dziwo Luke uśmiechnął się chytrze. 
- Jak nie chcesz po dobroci, to zobaczymy czy oddasz za pomocą przemocy.- powiedziawszy to w tempie natychmiastowym przerzucił mnie sobie przez ramię. Nie chcąc obudzić zapewne już śpiących rodziców nie mogłam wydać z siebie żadnego dźwięku. Ten tylko głupkowato się śmiał. Zmierzał w kierunku łóżka sprawnie omijając wszystkie pozostałości po moim sprzątaniu. Położył mnie na posłaniu i kiedy myślałam, że to już koniec zaczął mnie łaskotać. Dusiłam w sobie nieopanowany śmiech. Musiałam być wtedy czerwona jak burak. Ogromny uśmiech nie schodził z twarzy mojego przyjaciela. Przewróciłam się na brzuch jak najbardziej go zasłaniając. Po chwili zdałam sobie sprawę, że wypuściłam gdzieś kartkę, którą tak bardzo pragnęłam ukryć. Zanim zdążyłam zareagować Luke chwycił ją sprawnie i zaczął zachłannie czytać. Jego twarz zmieniała się z każdym słowem. Złość, skupienie, zdziwienie, niedowierzanie po kolei pojawiały się na taj samej buzi, której właściciel kilka sekund temu świetnie się ze mną bawił. Zdezorientowany po chwili spojrzał na mnie. Jedyne co zrobiłam to wzruszyłam ramionami. Wiedziałam tyle co on. Dziwne było to, że córka nie ma praktycznie  pojęcia o życiu swoich rodziców.  
- Skąd to masz? 
- Kiedy mama zajęła się ojcem, poszłam do sypialni, a na łóżku leżał już list. Balkon był otwarty. 
- Dlaczego nie chciałaś mi powiedzieć? - nie odpuszczał. Byłam tego w pełni świadoma więc bez zwlekania wszystko mu wyjaśniłam.
- Nie chcę abyś był w to wszystko jeszcze bardziej zamieszany. Sama nie wiem jakie faktycznie tajemnice mają moi rodzice. Co jeśli to coś poważnego? 
- To jeszcze wszystkiego nie wyjaśnia. - nie dawał za wygraną.
- Chociaż raz chciałam cię ochronić, jasne? To zawsze ty się o mnie troszczysz i wszystkiego pilnujesz. Nie pamiętasz jak było w Holmes Chapel? Zachowywałeś się jak mój starszy brat. Teraz ja chciałam zachować się jak starsza siostra ok? - był wyraźnie zdumiony. Stałam tak naprzeciwko niego. Luke powoli złączył nasze dłonie. Spojrzałam na niego zaskoczona. Ten tylko lekko się uśmiechnął. Jego twarz była coraz bliżej mojej. Kiedy nasze usta już prawie się stykały wyszeptał.
- A co jeśli nie chcę abyś była dla mnie tylko siostrą? - widziałam w jego oczach wahanie. Nie pozostawiając mu żadnych złudzeń złączyłam nasze usta. Na początku był zdumiony moim zachowaniem lecz po chwili oddał pocałunek. Obawiałam się, że ten ruch może zniszczyć naszą przyjaźń, którą budowaliśmy przez kilka, na prawdę długich lat, że znikną wszystkie dobre rzeczy, które razem przeżyliśmy. Bałam się, że zniknie ON. Pomimo tych wszystkich myśli, kłębiących się w mojej głowie cieszyłam się, że w końcu odważyliśmy się to zrobić. Luke przeniósł swoje ręce na moje biodra, a ja swoje wplątałam w jego miękkie włosy. Pozwoliłam uciec jednemu westchnieniu z moich ust, a Luke od razu to wykorzystał pogłębiając pocałunek. Jego język badał moje podniebienie delikatnie, jakby sam Luke bał się, że  się zaraz rozpłynę. Nie tylko on miał takie obawy. Musieliśmy przerwać tę cudowną chwilę aby zaczerpnąć powietrza, którego nam już brakowało. Odważyłam się spojrzeć w oczy mojego "bliższego brata".
Widziałam, że był wesoły. Wszystkie negatywne uczucia po prostu odleciały. Nadal trzymał mnie blisko siebie. Moja klatka piersiowa była praktycznie przyklejona do niego. Uśmiechnęłam się nieśmiało. Nie miałam pomysłu co mu teraz powiedzieć. Na moje szczęście Luke odezwał się pierwszy.
- Dziękuję. 
- Za co? - nie wiedziałam o czym on mówi.
- Za to, że dałaś mi szansę, abym mógł cię pocałować. Nawet nie wiesz od jak dawna pragnąłem to zrobić. Jedyną przeszkodą był strach. Bałem się, że wraz z tym pocałunkiem zniknie to co nas łączyło. Nie wiedziałem, czy tego chcesz. Nareszcie jestem pewien. - uśmiechnął się delikatnie. Myślał identycznie jak ja. To dlatego był wyjątkowy. Nie musiałam mówić aby wiedzieć, że mnie rozumie. To dlatego był moim przyjacielem, a teraz kimś znacznie więcej. 
- Można powiedzieć, że mam szczęście. 
- Nie, to ja mam szczęście, że cię w ogóle spotkałem Elle. - przytuliłam go mocno. Był moim jedynym, prawdziwym skarbem. Skarbem, którego nie miałam zamiaru oddawać. Odeszłam trochę od niego. Rzeczywistość dała o sobie znać. Po tych kilku minutach w raju nie miałam ochoty wracać do piekła, w którym musiałam żyć. 
- Co mam zrobić? - zapytałam.
- Z rodzicami? - przytaknęłam ruchem głowy. Zamyślił się trochę i powiedział. - Może powinnaś z nimi szczerze porozmawiać? Sądzę, że mogą oferować ci chociaż trochę prawdy o swoim życiu.- miał rację. Znowu ... Podrapałam się po karku i jeszcze ostatni raz przytuliłam Luke'a. 
- Mam z tobą zostać? - ścisnął moją dłoń aby dodać mi otuchy. 
- Nie, muszę to zrobić sama. 
- Rozumiem. - pocałował mnie w czoło i opuścił mój pokój. Krążyłam jeszcze przez kilka minut bezsensownie po mojej sypialni układając prototypy mojego wygłoszenia do rodziców. Nie miałam pojęcia jak się za to zabrać. To wcale nie było proste stanąć twarzą w twarz i zapytać się ludzi, którzy od urodzenia się tobą opiekowali czy  nie skrywają żadnych tajemnic. Kiedy już odpowiednio się przygotowałam ruszyłam w stronę drzwi. Te niespodziewanie się otworzyły. Stał w nich mój ojciec. Miał zabandażowany brzuch i twarz całą w sińcach i guzach. 
- Musimy poważnie porozmawiać. - powiedział to w pełni opanowanym głosem. Głośno przełknęłam ślinę. Musiałam się z tym zmierzyć. Musiałam być silna. 


czwartek, 13 marca 2014

ROZDZIAŁ 13


Wpatrywałam się w niego jakbym nie dowierzała, że faktycznie może tam stać. Z natłoku wrażeń miałam lekko uchyloną buzię. Harry też wydawał się zaskoczony moją obecnością w mieszkaniu Luke'a, lecz to chyba on miał znacznie mniej powiązań z nim, niż ja. Próbowałam opanować natarczywe myśli i nieustannie szybkie bicie mojego serca. W końcu stanął za mną Luke. Spojrzałam na niego. Mina, która w bardzo krótkim czasie uformowała się na jego twarzy zmroziła mi krew w żyłach. Z jego włosów nadal kapała woda. Tkwiliśmy tak w przedsionku, a żadne z nas nie odezwało się słowem. Moja ręka lekko trąciła dłoń Luke'a. Dokładnie nie wiem co chciałam przez to osiągnąć. Może pocieszyć, dodać otuchy albo odwagi? Postanowiłam zostawić ich samych. W końcu to Hazz przyszedł raczej do mojego kumpla niż do mnie. Lecz chociaż raz ujrzałam zupełnie skonsternowaną i całkowicie zaskoczoną minę mojego "prześladowcy". Usiadłam na kanapie w salonie i podsunęłam nogi do mojego brzucha. Słyszałam tylko ciche szepty, a potem zamykanie drzwi wejściowych. Było to dla mnie jasnym znakiem, że rozmowa jest poza zasięgiem mojej osoby.  Mogłam się łatwo domyślić, że wczorajszym "gościem" był właśnie Harry. Na siłę próbowałam znaleźć jakieś sprawy, które mogłyby łączyć mojego kumpla z tym parszywcem. Po jakiś podajże 20 minutach wrócił Luke. Zajął miejsce na przeciwko mnie, siadając w białym, dużym fotelu. Zebrałam w sobie ostatnie strzępki odwagi.
- Czy nie należy mi się chociażby słowo wyjaśnienia? - zaczęłam niepewnie.
- To na prawdę trudne Ell. - westchnął - Powiedzmy, że nie możesz wiedzieć wszystkiego. Robię to tylko ze względu na twoje bezpieczeństwo. Mogę jedynie powiedzieć, że nic ci już nie grozi. Jakbyś jeszcze kiedykolwiek, gdziekolwiek dostała jakieś sms'y, listy czy coś takiego masz mi o tym natychmiast powiedzieć, jasne? - w odpowiedzi kiwnęłam tylko delikatnie głową i rzuciłam się Luke'owi na szyję. Wiedziałam, że niczego więcej się już nie dowiem i nie mam co dalej drążyć tematu. Mogłam jedynie snuć przypuszczenia i teorie dotyczące znajomości mojego przyjaciela z Harry'm. Dotarła do mnie niezbyt pocieszająca rzeczywistość. Mój dom jest zrujnowany... 
- Ej, co się stało? - zapytał opiekuńczo.
- Nic, tylko... Przypomniałam  sobie co stało się z moim domem. I w jakim jest teraz stanie. - mówiąc to kilka łez ściekło po moim policzku. Poczułam delikatnie głaskanie po policzku. 
- Nie martw się. Namówię kumpli aby pomogli nam z remontem. Wszystko będzie dobrze. - zapewnił mnie. 
- Nam?
- Ell, wszystkie twoje problemy prędzej czy później stają się moimi. Lecz jestem  tym bardziej niż zaszczycony bo wtedy czuję, że jestem ci na prawdę potrzebny. - powiedział to i szeroko się uśmiechnął. Zawsze tworzył wokół siebie aurę pełną optymizmu. Nawet wtedy kiedy był jeszcze w gangu i  handlował dragami. Wszystkie zbędne rzeczy zostawiał w "pracy", a względem mnie był zwyczajnym chłopakiem, którego jedynym problemem był brak zasięgu w metrze. Wysłałam rodzicom wiadomość, o tym, że koledzy Luke'a zamierzają pomóc nam w remoncie i, iż niedługo przyjedziemy. Każde z nas się oporządziło i ruszyliśmy w drogę. Luke podczas jazdy wysyłał jeszcze wszystkim sms'y z zapytaniem o pomoc i adresem. Co chwila dźwięki sygnału oznajmiającego nową wiadomość rozbrzmiewały w całym samochodzie. Właściwie to nie wiem jacy "kumple" mieli przyjść. Miałam tylko nadzieję, że nie będą to kryminaliści. Kiedy dotarliśmy już pod moje dotychczasowe miejsce zamieszkania coś ścisnęło moje serce. Tłumaczyłam sobie w myśli, że muszę zmierzyć się z tym wszystkim i, że nie powinnam zostawiać w tym bagnie swoich własnych rodziców. Wiedziałam, że było im ogromnie ciężko oraz, że stracili cały dorobek swojego życia. Chwyciłam Luke'a za rękę i weszliśmy do przedpokoju. W tamtej chwili odruchowo mój uścisk stał się mocniejszy. 
- Mamo? - cisza. - Mamo? - przeciągnęłam ostatnią literę. Nadal nikt się nie odzywał. Weszłam z moim przyjacielem na górę, do ich sypialni. Po drodze musieliśmy omijać kawałki mebli czy porwane zasłony. Kiedy byliśmy  już u celu ujrzałam tylko mamę siedzącą na resztkach ich łóżka.
- Mamo, nie martw się. Na pewno sobie poradzimy. - mówiąc te słowa sama do końca w nie nie wierzyłam. Położyłam dłoń na jej ramieniu. - Gdzie jest tata?
- Och, kochanie. To ja powinnam cię pocieszać i obiecywać, że wszystko będzie dobrze. Nie udawajmy. Sama nawet w to nie wierzysz. Ojciec pojechał gdzieś dzisiaj rano i dotąd nie wrócił. Nie odbiera komórki. Po tym wszystkim co się ostatnio stało zaczynam się o niego martwić. - jeszcze tego nam brakowało. Spojrzałam z lekkim przerażeniem na Luke'a, który tylko w geście pocieszenia potarł moje kostki dłoni. Kilka chwil później zadzwonił dzwonek do drzwi. Wraz z matką ruszyliśmy na dół. Otworzyłam je i szczerze mówiąc po prostu mnie zatkało. Przede mną stało 5 chłopaków z szerokimi uśmiechami. Zaprosiłam ich do środka. Chyba starali się ukryć swoje uczucia związane z tym co ujrzeli lecz niezbyt dobrze im to wychodziło. Po kolei przedstawili się. Byli na prawdę uprzejmi. Tacy jak Luke.Wraz z mamą zorganizowałyśmy kto, co ma zrobić i same wzięłyśmy się najpierw za sprzątanie swoich własnych pokoi. Mój kumpel nadzorował Kris'a, Tommy'ego, Sam'a, Matta'a oraz Dave'a. Nie powiem ale spadli mi wtedy prosto z nieba. Znajdowałam się już w swojej "byłej" sypialni. Wszystko wyglądało tak jak poprzednio. Porozwalane meble, poniszczone wszelkie rzeczy no i to nietknięte łóżko, które przerażało mnie najbardziej. Zaczęłam zbierać ubrania z podłogi i dzielić je na dwie grupy: do uratowania , do wyrzucenia. Znaczna większość nadawała się tylko niestety do tej drugiej. Kiedy podłoga była już w miarę ogarnięta usłyszałam pukanie do drzwi. Odwróciłam się gwałtownie tylko po to aby za sekundę ujrzeć Sam'a stojącego jakby nigdy nic z pudełkiem pizzy. Uśmiechnęłam się mimowolnie na tej widok. 
- Przyniosłem ci pizze. Pomyślałem, że możesz być głodna. 
- Dziękuję. Masz rację, zaraz padnę. - wzięłam od niego pudełko i usiadłam na środku pokoju. O dziwo Sam chyba nie miał zamiaru wyjść ponieważ usiadł tuż obok mnie. Nie chciałam wyglądać na zaskoczoną lecz raczej mi się to nie udało bo Sam wybuchł niekontrolowanym śmiechem, co zaraz znacznie poprawiło mi samopoczucie.
- Żebyś widziała teraz swoją minę! - mówił między urywkami chichotu. Szturchnęłam go przyjaźnie w bok. Próbował opanować swój napad lecz kątem oka widziałam, że ledwo się powstrzymuje. Podzieliłam się z nim swoim posiłkiem. Gadaliśmy zadziwiająco "luźno". Tak, jakbyśmy znali się od wielu lat. Mój towarzysz często doprowadzał mnie do cichego chichotu, a czasami nawet do bardzo głośnego śmiechu. Wiedziałam dlaczego to robi i byłam mu za to ogromnie wdzięczna. Chciał odciągnąć moje zszargane myśli od tego co miało miejsce w ostatnim czasie. Nie byłam pewna czy wie o moich problemach z "K". Czy w ogóle ma o czymkolwiek pojęcie? Po jakimś czasie wyszedł pod pretekstem zobaczenia czy chłopcy zrobili to co do nich należy. Miałam chwilę aby zobaczyć czy ktoś się do mnie dzisiejszego dnia dobijał. Oprócz kilku sms'ów od Chloe i Perrie był jeszcze jeden od nieznanego numeru. Serce zabiło mi mocnej na samą myśl co może skrywać w sobie zawartość. Otworzyłam wiadomość i uchyliłam jedno, wcześniej zamknięte oko. Czułam jakby ogromny kamień, ważący parę ton odciążył moje ciało.  

Hej, nie było Cię dzisiaj w szkole. Wszyscy się o Ciebie martwimy. Daj chociaż jakiś marny znak życia. xx
                                                                                                     Zac

Uśmiechnęłam się lekko do wyświetlacza. Pomimo tego całego bałaganu miło wiedzieć, że jest taki ktoś na ziemi kto chociaż w bardzo małej skali się o ciebie martwi. Do moich uszu dotarł dźwięk dzwonka do drzwi. Pośpieszne zerwałam się z miejsca i pognałam do przedpokoju. Wszyscy zgromadzili się wokół mnie, z mamą na czele. Nerwowo połknęłam ślinę i ostrożnie otworzyłam drzwi. Z moich ust wydarł się przerażający krzyk, a potok łez spływał po moim poliku. Luke z resztą rzucili się do pomocy, a razem z mamą patrzyłyśmy jak wnoszą ledwo przytomnego ojca do salonu. Jego twarz była dosłownie zmasakrowana, a ubrania pokryte zaschniętą krwią. Pobiegłam szybko po szklankę wody. Kiedy wróciłam widok złamał moje serce. Mama pochylająca się nad tatą i lekko głaszcząca jego czoło. Widać było, że chce wziąć na siebie choć trochę bólu, który musiał wtedy przeżywać. Usiadłam obok na podłodze podając rodzicielce szklankę. Po chwili przyszedł Sam ze ścierką nasączoną wodą. Kiedy matka obmyła i opatrzyła ojcu rany odprowadziłam "pomocną piątkę" do drzwi. Wszystkim szczerze podziękowałam i życzyłam spokojnej nocy choć w moim przypadku zapowiadała się niezwykle ekscytująco. Luke postanowił zostać z nami "na wszelki wypadek". Nie wiedziałam jak mu się za to odwdzięczę. Spragniona snu udałam się do swojego pokoju. Kiedy weszłam zauważyłam, że coś było nie tak. Po krótkiej chwili zdałam sobie sprawę, iż kiedy opuszczałam moją sypialnię balkon był zamknięty. Teraz otworzony na oścież. Podeszłam i cicho go zamknęłam tłumacząc sobie, że był po prostu jakiś tam przeciąg i  się otworzył. Okłamywałam samą siebie. Po raz drugi zobaczyłam białą, niewinną karteczkę na moim łóżku. Drżącymi dłoni chwyciłam ją i cicho przeczytałam. Miałam ochotę władować sobie kulkę w głowę.

Każdy ma swoje sekrety. Jedne są większe, drugie mniejsze. Jedne zupełnie niewinne drugie wręcz przeciwnie. Jak myślisz, jakie skrywają Twoi rodzice? Podpowiedzi są wokół Ciebie Ell. 

                                                                                         K.

***
Starałam się dodać jak najszybciej. Mam nadzieję, że się spodobało. Liczę na Wasze komentarze gdyż nie ukrywam są one niezwykle motywujące. xx 


piątek, 7 marca 2014

ROZDZIAŁ 12

Nie uciekniesz.
                  
                                    K. 

Upuściłam telefon na materac. Luke zauważając co się stało chwycił go i przeczytał wiadomość. Zmarszczył brwi i popatrzył na mnie z ogromną powagą. Zacisnął dłonie w pięści tak, że widać było białe kostki. Łzy nadal nie dawały mi spokoju, spływając kolejno po moim policzku. Oczy bolały mnie już od płaczu. Ciszę przerwał mój przyjaciel.
- Jak długo dostajesz te wiadomości?
- Jakoś od niedzieli ... - wyczułam, że chyba wie kto wysyła mi te sms'y - Wiesz kto to? 
- Jedynie mogę się tego domyślać. - przerwał i spojrzał na mnie. Potem szybko dodał - Lecz nie mogę ci nic powiedzieć. Uwierz mi lepiej będzie dla ciebie i twojej rodziny jeśli nie poznasz nadawcy.
 - wypuścił głośno powietrze. - To opowiesz mi teraz na spokojnie co jest powodem twojej nagłej wizyty? I wolałbym też dowiedzieć się wszystkiego co może być związane z tymi wiadomościami. -  Opowiedziałam mu po kolei co dziwnego przydarzyło mi się w tym tygodniu. Począwszy od  akcji w szkole, o Louis'ie, który zaczepił mnie na spacerze, po porwanie i Harry'ego. Kiedy usłyszał jego imię zmarszczył czoło. Kontynuowałam  pomimo rosnącej w nim furii. Wspomniałam Luke'owi również o każdym sms'ie i o czarnym Mustangu. Reakcja na ostatnią wiadomość zaskoczyła nawet mnie. Zwykle Luke jest dość spokojny, a teraz wstał, wywalił szafę i zatrzasnął za sobą drzwi. Dopiero wtedy byłam pewna, że w pełni wie kim jest "K " i co ode mnie może chcieć. Wytarłam moje łzy i ruszyłam powoli w kierunku dźwięków jego oddechu roznoszących się po całym mieszkaniu. Znalazłam go w kuchni. Stał tyłem do mnie, a ręce miał oparte na blacie. Widocznie usłyszał, że jestem w jego pobliżu bo nawet przez bluzkę, która okrywała jego mięśnie zobaczyłam, że się napięły. Pierwszy raz byłam w takiej sytuacji. Zwykle to on był tym " opanowanym " i musiał cały czas mnie pilnować i uspokajać. Teraz stracił nad sobą kontrolę. Cicho podeszłam bliżej i przytuliłam od tyłu. Czułam, że jego oddech spowalnia, a serce bije wolniej. Odwrócił się do mnie i tym razem on zamknął w szczelnym uścisku. Trwaliśmy tak przez jakiś czas kiedy nie zaproponował abyśmy obejrzeli jakiś film. Z wielką przyjemnością przystałam na tę propozycję. Było już dosyć późno. Rozsiedliśmy się na kanapie i włączyliśmy jakiś denny horror. Oczywiście cały czas kleiłam się do Luke'a, a on musiał ciągle powtarzać mi, że wszystko jest na niby. Moje powieki z upływem czasu stawały się coraz cięższe. Kiedy lekko spałam poczułam, że ktoś gładzi dłonią mój policzek po czym delikatnie go całuje. Następnie unosiłam się już w powietrzu w ramionach mojego przyjaciela. Położył mnie ostrożnie na czymś miękkim. Po chwili zorientowałam się, że jest to materac łóżka. Wtuliłam się w poduszkę kiedy nie poczułam, iż miejsce obok mnie ugina się pod  ciężarem ciała. Zostałam powoli przesunięta do czyjejś klatki piersiowej, a ciepło tej osoby od razu mnie zalało. Dopiero w tamtej chwili mogłam spokojnie zasnąć. Kiedy byłam już na granicy snu usłyszałam ciche:

- Dobranoc Ell

Obudziły mnie promienie słońca bezlitośnie wdzierające się do pokoju. Chwilę musiałam doprowadzić mój umysł do normalnego stanu. Kiedy już to zrobiłam przypomniałam sobie, gdzie właściwie jestem. Czułam czyjś oddech na moich karku i rękę oplatającą moją talię. Było mi strasznie gorąco. Powoli starałam oswobodzić się z tego trochę krępującego mnie uścisku. Kiedy już to zrobiłam, wstałam i podziwiałam widok, który sprawił, że niewielki uśmiech zagościł na mojej twarzy. Luke owinięty szczelnie kołdrą kurczowo trzymający poduszkę. Jego włosy były artystycznie poburzone, a usta lekko rozchylone. Zauważyłam, że jest w samych bokserkach. Trochę się przestraszyłam, iż spałam z NIM. Odłożyłam moje przemyślenia na później, wzięłam kilka rzeczy na zmianę i próbowałam trafić do łazienki. Miałam na sobie nadal wczorajsze ubrania. Kiedy już przybyłam do mojego celu zamknęłam się i spojrzałam w lustro. Widok nie był powalający. Miałam wory od płaczu i zapuchnięte oczy. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się. Kiedy zajrzałam ponownie do sypialni Luke nadal spał. Pomyślałam, że w zamian za schronienie chociaż trochę umilę mu życie i przygotuję  śniadanie. Kiedy zajrzałam do lodówki mina trochę mi zrzedła. Była wręcz pusta. Musiałam wyczarować coś z niczego. Zabrałam się niezwłocznie do roboty. Spoczęłam na tym, że zrobiłam jajecznicę, tosty,a do tego świeży sok z pomarańczy. Zaniosłam królewskie śniadanie na tacy do sypialni. Odłożyłam na szafkę nocną i zabrałam się za najcięższą czynność. Obudzenia niedźwiedzia ze snu.
- Luke, wstawaj ... - obrócił się do mnie i lekko zamruczał niezadowolony. Mój uśmiech tylko się powiększył, kiedy do głowy przyszedł mi genialny pomysł. Nie oczekując pozwolenia wskoczyłam na Luke'a i zaczęłam go łaskotać. Ten próbował się bronić lecz bezskutecznie. Miałam ogromną przewagę. W oka mgnieniu role się odwróciły.  Dotąd siedziałam na moim przyjacielu jednak  szybko nas przekręcił i to on teraz był na górze, uśmiechając się złowieszczo. Mój entuzjazm lekko przygasł. Ten zaczął się tylko głośno śmiać.
- I co mi teraz powiesz hmm? - powiedział, próbując opanować rozbawienie moją bezbronnością. 
- Zrobiłam ci śniadanie. - uśmiechnęłam się szeroko. I przekierowałam wzrok na tacę z jedzeniem. Luke kierując się moim spojrzeniem dostrzegł moją niespodziankę. 
- Dziękuję. - powiedział i ucałował mnie w policzek. Chwilę potem gościł już na nim bardzo widoczny róż. Zszedł ze mnie i usiadł na podłodze szczerząc się do jajecznicy. 
- Chcesz? - powiedział uroczo się uśmiechając. Ochoczo pokiwałam głową.
- Idę po drugi widelec. 
- Nie, po co?
- Jest tylko jeden...
- To żaden problem. Mogę się podzielić. - posłał mi jeszcze szerszy uśmiech. Zachowywał się jak dziecko. Czułam się tak jak kiedyś. Bez wahania przystałam na jego propozycję. Rozmawialiśmy, śmiejąc się, a Luke co jakiś czas wpychał mi do ust kolejną porcję jajecznicy powtarzając, że jestem za chuda. Obiecał, że podczas pobytu u niego muszę przytyć. Następnie razem zmywaliśmy. Oczywiście nie bylibyśmy sobą gdyby po tym zabiegu cała kuchnia nie była mokra. Włącznie z nami. Kiedy już wszystko ogarnęliśmy Luke poszedł pod prysznic. Ja rozkoszowałam się moją, już nie taką poranną kawą, przed telewizorem. Słyszałam jak urywki piosenek śpiewanych przez Luke'a w łazience. Mimowolnie uśmiechnęłam na myśl jak może teraz wyglądać. Mój odpoczynek przerwał dzwonek do drzwi. Usłyszałam tylko polecenie mojego przyjaciela abym je otworzyła. Skierowałam się do przedpokoju. Delikatnie uchyliłam owe drzwi. Przez wczorajszy wieczór i dzisiejszy idealny poranek zdążyłam już zapomnieć o wszystkich moich problemach. Przede mną stała osoba, która w ciągu sekundy sprawiła, że one wszystkie uderzyły w moją osobę ze zdwojoną siłą.  Stał tam Harry.

***
W komentarzach podajcie mi swoje tt abym mogła Was informować o kolejnych rozdziałach. :)

poniedziałek, 3 marca 2014

ROZDZIAŁ 11

- Co się stało? - ledwo wydusiłam z siebie. Byłam w wielkim szoku. Nawet do głowy by mi nie przyszło, że "" będzie w stanie posunąć się aż tak daleko. Mój dom był istną ruiną. Meble połamane, wszystkie rzeczy porozwalane po ziemi, ściany pomazane spray'em. W oczy rzucił mi się duży napis po mojej prawej stronie.

ŻARTY SIĘ SKOŃCZYŁY
K.

 - Nie kochanie ... - odpowiedział załamanym głosem mi mój ojciec. Mama nadal płakała cicho szlochając. W moich oczach powoli zaczęły zbierać się łzy. 
- Przepraszam was, ale muszę wyjść ... - nie byłam w stanie wytrzymać tam ani sekundy dłużej.
- Oczywiście kochanie rozumiemy. Przenocuj dzisiaj może u jakieś koleżanki. Tylko weź kilka swoich rzeczy na zmianę... - w tym momencie ucichła, a potem łamiącym się głosem dodała - o ile jakieś znajdziesz. -  powiedziawszy to oparła głowę na dłoniach i kontynuowała swój płacz. Ojciec troskliwie oplatał ją swoimi ramionami klęcząc obok. Niepewnym krokiem ruszyłam po schodach na górę. Musiałam omijać porozrzucane książki, kosmetyki i ubrania. Głównie wszystko co znajdowało się w naszym domu. Stanęłam przed drzwiami prowadzącymi do mojej sypialni. Bałam się je pchnąć i zobaczyć totalną porażkę. Wzięłam kilka głębokich wdechów i powoli otworzyłam owe drzwi oddzielające mnie od zapewne ogromnego kataklizmu. Zbierające się łzy w moich oczach od razu znalazły ujście kiedy ujrzały mój "były" pokój. Tego co zastałam nie mogłam nazwać nawet pomieszczeniem. Wcześniej lawendowe ściany były teraz pokryte wulgarnym graffiti. Białe meble straszyły swoją brzydotą. Wszystkie zeszyty, książki, ubrania, pamiątki leżały sponiewierane na podłodze. Jedyne co oparło się działaniom "K" było moje łóżko. Sama zaskoczona tym faktem podeszłam bliżej. Na mojej nietkniętej kołdrze leżała mała karteczka. Chwyciłam ją w  drżące ręce. Moje oczy gwałtownie powiększyły swoją wielkość, a łzy popłynęły potokami.

Pewnie zastanawiasz się dlaczego akurat postanowiłem oszczędzić łóżko. Może to banalne ale sądzę, że jeszcze Ci się przyda ... I nie mówię wcale o spaniu...
                                                                                                                             K

Dopiero teraz moja psychika legła w gruzach doszczętnie pokonana. W błyskawicznym tempie chwyciłam pierwszą lepszą, w miarę dużą torbę, do której na ślepo wrzucałam resztki moich ubrań. Kiedy już potrzebne mi rzeczy były spakowane niezwłocznie skierowałam się na dół, do końca nie wierząc, że dzieje się to na prawdę. Rodzice nadal znajdowali się w tym samym miejscu, w którym zastałam ich wchodząc do domu po szkole. Spojrzałam jeszcze ze współczuciem na otaczające mnie pomieszczenia i przytuliłam mocno moją mamę, której było mi najbardziej żal, a potem i ojca. Wyszłam na ganek myśląc do kogo aktualnie pójść. Wykluczyłam już moje koleżanki z klasy ponieważ nie chciałam wciągać ich w niepotrzebne gówno bo wiem, że na pewno by sobie z tym nie poradziły. Jedyną osobą, która mogłaby mi wtedy pomóc był tylko i wyłącznie Luke. Pieszo przemierzałam kolejne ulice, kierując się do mojego celu. Łzy nadal nie dawały mi spokoju. Ludzie mijający mnie posyłali spojrzenia przepełnione litością i współczuciem. 
-Tak na prawdę nic nie wiedzą. Nie mają pojęcia co mnie spotkało i tak na prawdę to nadal trwa.- tłumaczyłam sobie w myśli. Odblokowałam mój telefon w celu otworzenia starej wiadomości zawierającej dokładny adres mieszkania Luke'a. Byłam już niedaleko kiedy w oczy rzucił mi się TEN czarny Range Rover. Nie pomyliłabym go z żadnym innym. Był to ten sam samochód, którym odwoził mnie Harry. Schowałam się szybko za rogiem. Przejechał obok mnie nawet nie zmniejszając prędkości. Był to jasny znak, że mnie nie zauważył. Zaskoczeniem było, że zatrzymał się pod adresem podanym mi przez mojego przyjaciela. Szybszym krokiem ruszyłam w tamtym kierunku nadal nie dowierzając w istnienie tej sytuacji. 
- Może powinnam go uprzedzić, że zamierzam go odwiedzić na jakiś czas... - myślałam. Jednak zdecydowałam się podjąć wyzwanie. Miałam nadzieję, iż się jednak pomyliłam co do samochodu. Byłam już przed furtką i zadzwoniłam domofonem do mieszkania, którego numer podał mi kiedyś Luke. 
- Halo? - zapytał wyraźnie zdziwiony. Wyraźnie nie spodziewał się żadnych gości.
- Cześć Luke, tu Ell. Wpuścisz mnie? 
- Tak, jasne. Wchodź. - po tych słowach rozbrzmiał  dźwięk  wskazujący na to iż można już wejść. Pchnęłam, a potem zamknęłam za sobą metalową furtkę. Cicho zmierzałam do mieszkania położonego na samej górze bloku.  Po przejażdżce windą byłam już na miejscu. Delikatnie zapukałam. Po dosłownie sekundzie otworzył mi skonsternowany moją nagłą wizytą Luke. Uśmiechnęłam się lekko lecz ten od razu zauważył, że coś nie gra. Spojrzał na moją wypchaną torbę, a następnie wzrok przeniósł na mnie. Wpuścił mnie do środka. Zdjęłam moją skórzaną kurtkę i ruszyłam za nim. Zaprowadził mnie do swojej sypialni i powiedział, że ma aktualnie gościa i abym poczekała 5 minut. Kiedy wyszedł opadłam na łóżko. Do mojego umysłu dotarła bardzo nurtująca myśl. 

- Kim jest jego gość? - rozważałam w myślach. Usiadłam  na łóżku. Starałam się wsłuchać w ich rozmowę i wyłapać poszczególne fragmenty. Bez problemu rozpoznałam ciężki głos mojego przyjaciela, drugi też już gdzieś słyszałam. W jednej sekundzie mnie olśniło. 
-U Luke'a jest Harry! - krzyknęła moja podświadomość. Milion pytań zasnuło moją głowę. Nie potrafiłam odpowiedzieć sobie na żadne z nich. Już dawno zapomniałam o ich rozmowie, która toczyła się dalej pomimo chaosu panującego wokół mnie. Położyłam się i zamknęłam mocno oczy. Nigdy nie miałam tylu niedokończonych spraw. Przez nie, nie mogłam normalnie funkcjonować. Leżąc tak starałam się zrozumieć i przede wszystkim uporządkować wydarzenia z ostatnich dni. Kiedy jeszcze nie pozbierałam się po jednym upadku, drugi już zwalał mnie po raz kolejny z nóg. Usłyszałam zamykanie drzwi wejściowych i spokojne kroki zmierzające w moją stronę. Usiadłam, krzyżując nogi. Na przeciwko mnie stał Luke. 
- Co się stało? - zapytał mnie wyraźnie zaniepokojony. 
- Wiesz co się stało ... ? Moje życie się zawaliło. Mój dom nie przypomina nawet schronu dla bezdomnych! Wszystko zostało zniszczone, wszystko. Rozumiesz?! - powiedziałam to na jednym wdechu głośno szlochając. Nie kontrolowałam już ilości łez, które jedna po drugiej spływały po moim policzku. Słysząc to Luke od razu usiadł obok mnie i mocno przytulił, głaszcząc po plecach. Kołysał nas przez kilka albo kilkanaście minut. Robił wszystko aby mnie uspokoić. Przychodząc do niego uczyniłam najlepszą rzecz w moim życiu. 
- Jemu mogę opowiedzieć wszystko.- pomyślałam. Taka była prawda. Nie ważne w jak wielkich kłopotach byłam on zawsze znalazł plan aby naprawić wszystko jak najbardziej się da. Obawiałam się jedynie, że tej sprawie może niestety nie podołać. Kilka sekund później mój telefon zabrzęczał. Nadal nie odklejając się od przyjaciela wyciągnęłam go i spojrzałam na nadawcę. Z moich oczu poleciało jeszcze więcej łez. 
Wiadomość była od "K".

sobota, 1 marca 2014

LIEBSTER AWARD

Nominacja Libester Award jest otrzymywana od innego blogera za tak zwaną "Dobrze wykonaną robotę"  Należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby,która cię nominowała.Następnie ty nominujesz 11 blogów (informujesz ich o tym) i zadajesz 11 pytań.

Zasady:
-Nie możesz nominować osób,które cię nominowały

-Trzeba poinformować nominowane osoby o tym wydarzeniu podając link do swojego bloga.

Serdecznie chcę podziękować autorce  http://unknow-killer-fanfiction.blogspot.com/ . 


Odpowiedzi:
1.Jakie są twoje zainteresowania?
Jazda konna.

2.Ulubiony film?
"Pamiętnik"

3.Twój ulubiony piosenkarz/zespół? Dlaczego i za co go/ich lubisz?
Myślę, że moim ulubionym zespołem jest The Vamps. Uwielbiam ich za to, że nie udają kogoś innego lecz są sobą oraz za genialną muzykę, którą "robią".

4.Ile masz lat?
14

5.Jakie jest twoje ulubione tłumaczenie/ opowiadanie?
http://dark-fanfiction.blogspot.com/

6. Kiedy założyłaś bloga? 
14.01.2014

7.Masz inne blogi/ tłumaczenia? Jeśli tak to jakie?
Na razie chcę się skupić aby aby ten blog prowadzony był na jak najwyższym poziomie.

8.Skąd wzięłaś pomysł na bloga?
Zainspirowały mnie inne tłumaczenia (głównie DARK ) i koleżanka, która razem ze mną pisze fanfiction.

9.Masz jakieś zwierzęta?
Tak , psa ---> Milka 

10.Jaki masz kolor oczu?
Brązowy

11.Byłaś na koncercie swojego ulubionego piosenkarza / zespołu?
Niestety 1D jeszcze nie przyjechali do Polski, tak samo The Vamps ... 

Moje pytania:
1. Ile masz lat?
2. Czy masz jeszcze jakieś inne blogi / tłumaczenia?
3.  Od kiedy prowadzisz bloga?
4. Co skłoniła Cię do założenia bloga?
5. Jaki jest Twój ulubiony blog/ tłumaczenie?
6. Na czyj koncert najbardziej chcesz pójść?
7. Ulubiona piosenka?
8. Ulubiony film?
9. Skąd pomysł na akurat TAKĄ historię , którą opisujesz na swoim blogu / dlaczego tłumaczysz akurat TEN blog?
10. Ile masz wzrostu?
11. Jaki masz kolor oczu? 

NOMINUJĘ! 
http://need-you-now-fanfiction.blogspot.com/
http://deal-fanfiction.blogspot.com/
http://monsters-inside-him.blogspot.com/
http://fighter-fanfiction.blogspot.com/
http://blackangel-harrystyles.blogspot.com/
http://in-love-with-a-killer-tlumaczenie.blogspot.com/