czwartek, 30 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 5


- Ale, że co ty masz zamiar zrobić? - zapytałam lekko zszokowana. Chyba zauważył, że nad czymś głęboko rozmyślam bo tylko poszerzył swój onieśmielający uśmiech. 
- A co chcesz żebym zrobił?  - puścił mi oczko. Stawał się coraz bardziej bezczelny. 
- Chcę abyś zostawił mnie w spokoju. - nie byłam pewna czy to do końca brzmiało groźnie ale miałam nadzieję, że chociaż trochę stanowczo. Patrzyłam się mu cały czas w oczy. Przyciągały tak bardzo swoją pełnią i zielenią, że nie było sposobu aby spojrzeć gdzie indziej. Mogłam dostrzec w nich swoje odbicie. Jednak pociemniały po moich słowach. Jakby tak nagle mały promyk nadziei, że będą takie na zawsze zgasł. Chłopak zacisnął mocniej szczękę. Zaczęłam analizować moją wypowiedź. Zdanie za zdaniem i doszłam do wniosku, że nic chyba złego nie powiedziałam. Jednak raczej na pewno się myliłam . Harry złapał mnie za nadgarstki mocniej ściskając. Nie był to ból nie wiadomo jaki ale mogę z przekonaniem stwierdzić iż był on nieprzyjemny. Nie chciałam pokazać mu, że boli mnie cokolwiek co mi robi, nie mogłam mu ulec. Jeśli bym to zrobiła owinąłby sobie mnie wokół palca. Musiałam się go jak najszybciej pozbyć z mojego życia. Najgorsze było to, że  nawet i  może połowa mnie nie chciała aby ten bezpardonowy, zielonooki chłopak opuszczał mój umysł. Wypuścił głośno powietrze i powiedział przenikając przez oczy do mojej duszy. Przeszedł mnie dotąd nie znany mi dreszcz.
- Sadzę, że się powtarzam Ell. To, że cię zapytałem było tylko zwrotem grzecznościowym w twoją stronę. Zawsze robię to co chcę, a teraz mam ochotę pobyć trochę w twoim domu. Muszę cię dopilnować. - zamarłam. Nie mogłam wydusić ani jednego słowa. Miałam gulę w gardle, której nie mogłam się za nic pozbyć. Ten chłopak tak onieśmielał, a zarazem był wręcz straszny. Tak, w głębi naprawdę się go bałam. Bałam się tego co może mi zrobić, jak może na mnie zadziałać, co może mi powiedzieć,  a najgorsze było to co mogę do niego poczuć . 
Przecież on też jest raczej w tym powiedzmy "gangu" . To dlaczego mnie wtedy wyniósł. Po co zawozi mnie do mojego domu i z jakiego powodu chce w nim zostać? Może zachowywałam się jak z dennej telenoweli, a sytuacja była jak z taniego, amerykańskiego filmu. Nigdy nie sądziłam, że będę miała z czymś takim do czynienia, a tym bardziej, że sprawy potoczą się aż tak szybko. Musiałam chyba sama przed sobą przyznać, że z nim czułam się bezpieczna. Nie bałam się, że ktoś chociażby ukradnie torebkę.  Jednak w ogóle go nie znałam. Już kolejny raz ratuje mi dupę.  Za nic nie byłam w stanie do niego dotrzeć. Jakby był pokryty tak grubą powłoką, że w jakikolwiek sposób nie byłam w stanie go przejrzeć. Natomiast on robił to ze mną bez najmniejszego problemu. Czułam jakby penetrował moją duszę poznając po kolei dni mojego życia, a jednocześnie historie, które nigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego.  Był strasznie przytłaczający i posiadał bardzo silną osobowość. Moja nie mogłaby równać się z jego na ringu. Z drugiej strony on nie posiadał żadnej delikatności, której ja miałam aż za dużo. Dziwnie się z tym czasami czułam. Ale już taka byłam.  Chyba nie miałam żadnych szans w tym pojedynku. Uległam mu. Szybko otworzyłam drzwi aby jak najprędzej odejść od niego jak najdalej się da. Wiedziałam, że tej wojny nie wygram. Myślałam, że jak wejdę Lux rzuci się do przywitania ale tak się nie stało.  Dopiero po chwili dotarła do mnie myśl, że mój przyjaciel Luke miał go zabrać . Opiekowaliśmy się nim na zmianę . Co dwa tygodnie. To długa historia.Weszłam do domu. Nie czekając, a zarazem w zupełności ignorując Harry'ego przestąpiłam próg kuchni. Usłyszałam odgłos zamykających się drzwi. 
- Grę czas zacząć! - pomyślałam. Nalałam sobie do ulubionego kubka wodę.  Nadal nie mogłam przestać ganić się w myślach za to, że wpuściłam do domu tak nieokiełznanego chłopaka. Po krótkiej chwili zobaczyłam jak zmierza w moim kierunku. Bez butów wyglądał tak śmiesznie. Miał wręcz ogromne stopy. Tak wielkich, mogę śmiało powiedzieć "kajaków" w życiu nie widziałam. Nie chciałam czekać aż on wykona pierwszy krok. To był mój dom, a więc ja miałam tutaj przewagę. Mogłam go ignorować, śmiać się z niego i robić cokolwiek chcę. Jednak jedno pytanie nie dawało mi w ogóle spokoju. Postanowiłam na chwilę przerwać moja grę i zapytać się go wprost. Stał już na przeciwko  górując nade mną. To wcale nie ułatwiało mi sprawy. Musiałam wziąć się w garść. -Elle dasz radę! - kibicowała mi moje podświadomość.
- Dlaczego mnie uratowałeś? Skąd wiedziałeś gdzie jestem? -  mój głos ani raz się nie załamał. Byłam z siebie dumna.  Patrzył tak na mnie jakbym była totalną idiotką i nie rozumiała, że zaistniała sytuacja jest wręcz oczywista.  Dla mnie nic związanego z Harry'm nie było oczywiste. 
-Wiem dużo rzeczy Elle. Rzeczy, o których nawet nie masz pojęcia.  - stałam . Byłam śmiertelnie ciekawa co ma do powiedzenia. Po raz kolejny zatopiłam się w jego oczach słuchając jakże grubego i zachrypniętego głosu. - Otóż postanowiłem w piątek wieczorem zadzwonić do ciebie. Miałem nadzieję, że odbierzesz jednak tego nie zrobiłaś. Wkurzony tym, że pomimo ostatniej akcji ty nie raczyłaś odebrać pojechałem do twojego domu.Wszystkie światła były zgaszone. Pomyślałem, iż zrobiłaś tak jak ostatnio więc przeszedłem przez ogrodzenie i zacząłem pukać do  drzwi. Od dłuższego czasu nikt nie otwierał. Wyważyłem je. Martwiłem się  o ciebie Ell. Faktycznie tak jak myślałem dom był pusty. Byłbym głupcem gdybym tego nie wykorzystał. - zaśmiał się i ukazał te cudowne dołeczki.  - Wtedy zauważyłem kartkę od twoich rodziców i wiem, że nie ma ich teraz w domu. Masz bardzo przytulny pokój. Jednak najbardziej do gustu przypadła mi kolekcja twojej bielizny. Zwłaszcza ten czarny koronkowy komplet od Victoria's Secret. Chciałbym cię kiedyś w nim zobaczyć- puścił do mnie oczko. Mimo silnej woli zaczerwieniłam się. Miałam nadzieję, że nie aż tak bardzo.- Wyszedłem i pojechałem do domu. Myślałem, że poszłaś do przyjaciółek na noc. Lecz kiedy przyjechałem kolejnego dnia w sobotę nadal nikogo nie było. Zaczynałem się cholernie o ciebie bać. Sprawdzałam wszystkie możliwe miejsca. Pod wieczór zadzwoniłem do Nialla.  Powiedział mi, że przetrzymują cię. Nie mogłem im tego wybaczyć. Mieliśmy układ! - krzyknął jakby przypomniał sobie całą zaistniałą sytuację.  Musiałam to z niego wyciągnąć. Jednak chciałam dowiedzieć co było dalej. Harry wydał się trochę poddenerwowany tym, że chyba najwyraźniej za późno ugryzł się w język. Pomimo to kontynuował dalej widząc, że nie mam zamiaru zadawać mu pytań dotyczących tego "układu". Nie chwal dnie przed zachodem słońca Harry. - Emm no tak . I wtedy pojechałem do domu Liama. Nie chciał mnie wpuścić. Byłem wściekły więc zrobiłem tak jak w przypadku twoich drzwi. Wydał się zaskoczony moją furią. Nie powinien. Zauważyłem jak nerwowo patrzy się w stronę wejścia prowadzącego do piwnicy. Byłem pewien, że jesteś tam własnie ty. Próbował mnie powstrzymać ale uderzyłem go w brzuch i kilka razy sprzedałem mu w mordę. Nikt nie stanie mi na drodze do ciebie Ell. - byłam w szoku. Nie miałam pojęcia, że coś takiego w ogóle mogło się wydarzyć.  Tyle myśli w mojej małej głowie. Musiałam się odprężyć i wyrzucić wszystkie zbędne rzeczy i wydarzenia z mojego umysłu. Najbardziej chciałam pozbyć się uczucia  dotyku Louis'a i okropnego widoku, który zastałam po przebudzeniu się. To był koszmar. 


wtorek, 21 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 4

Szybko odwróciłam się do niego twarzą. Widniał na niej ten sam przebiegły uśmieszek co wtedy kiedy złapał mnie na spacerze z Lux'em. Ze zdumienia otworzyłam szerzej oczy, a oddech uwiązł mi w gardle. Jego ręce pojechały na mój tyłek. Natychmiast je zepchnęłam. Zaczęłam się szarpać i po kilku sekundach póścił mnie z wielkim śmiechem. Jak najprędzej wyszłam z klubu.    Dopiero po paru sekundach zorientowałam się, iż nie wzięłam telefonu. Stałam na obrzeżu chodnika z nadzieją złapania jakiejś taksówki. Kiedy tak czekałam słyszałam kilka gwizdów w moją stronę. 
- Jezu, opanujcie swój popęd! - wydarła się moja podświadomość. W końcu jeden litościwy kierowca raczył się zatrzymać. Już miałam wsiadać gdy nagle ktoś pociągnął  mnie za włosy. Pisnęłam z bólu. I tak samo szybko jak zobaczyłam jego twarz tak szybko przestałam oddychać. Nie mogłam nic zrobić. Po raz trzeci zobaczyłam te same oczy i ten sam obrzydliwy uśmiech. Dopiero teraz mogłam w pełni dostrzec jego twarz. To był on. Teraz wiem kim jest ten facet ze spaceru. 
- Czego ode mnie chcesz? - powiedziałam drżącym głosem bo nadal po moim ciele krążył przeraźliwy ból. Zdałam sobie sprawę, że coraz cześciej z moich ust ucieka to samo pytanie.
- Raczej czego chcemy. Chociaż ja osobiście mam kilka spraw, które mogłabyś załatwić. - Bałam się go, a raczej tego co mógł mi zrobić. Zbliżył się do mnie jednocześnie dociskając do murku. Mogłam poczuć jego oddech przepełniony dymem papierosowym i alkoholem. Oczywiście wszyscy przed klubem byli pijani więc nie byli w stanie zobaczyć i nawet zrozumieć co się tam działo. 
Nie czekając na dalszy rozwój wydarzeń kopnęłam go z całych sił w czułe miejsce. Chłopak zwijał się z bólu. Biegiem ruszyłam złapać kolejną taksówkę. Biegnąc tak oczywiście na tyle na ile pozwalały mi moje dość wysokie szpilki wpadłam na grupkę chłopaków.  Nie mogłam zaczerpnąć powietrza. Spojrzeli tylko na siebie znacząco. 
- To ci z parkingu. - cicho podpowiedziała mi moja podświadomość. Odezwał się chyba z tego co pamiętam Niall.
- Chyba nie sprawiałaś zbyt dużych problemów Louis'owi ? 
-Czego ode mnie chcecie? - wymienili się spojrzeniami. 
-Ciebie laluniu. -  Mój umysł zaczął po kolei opracowywać plan ucieczki. Rozmyślania przerwał mi mulat. 
- To bardzo zagmatwane. Powiedzmy, że nie jesteś w temacie i raczej go prędko nie zrozumiesz. Chociaż ... kiedyś miałaś już z tym kontakt. 
- Jaśniej się nie dało? - poczułam falę pewności, która pozwoliła mi wykonać odważny krok. Nie minęła nawet sekunda kiedy ktoś zaszedł mnie od tyłu, zapewne Louis i przyłożył mi chusteczkę do ust i nosa. Moje myśli szalały lecz ciało słabło. W końcu zapadła ciemność.

Było mi zimno. Cholernie zimno. Z trudem otworzyłam oczy. Starałam sobie wszystko przypomnieć.
Analizowałam krok po kroku co robiłam właściwie to kilka godzin temu. Doszłam do wniosku, że oni mnie przetrzymują w jakiejś obskurnej piwnicy. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Ciemne, brudne ściany i tak samo zapyziałe  szyby w oknie. Leżałam na dość dużym materacu. Miałam związane ręce i byłam przykryta wypłowiałym kocem.  Sądząc po ilości światła , a raczej jego braku zorientowałam się, że jeszcze jest noc. Miałam na sobie moją sukienkę. Próbowałam racjonalnie ocenić moje położenie lecz zamiast tego moja podświadomość zaczęła panikować. Umysł zalały tysiące myśli. Kiedy tak rozczulałam się nad obecną sytuacją usłyszałam jakieś podniesione głosy. 
I dźwięki szamotaniny. Po paru minutach zapanowała cisza. Po schodach niosły się odgłosy kroków. Skuliłam się na materacu. .Ktoś przekręcał kluczyk w zamku i drzwi powoli się otworzyły. Stał w nich Harry. Ruszył w moją stronę. Podsunęłam się w róg ściany. 
-Nie bój się mnie Elle. Nic ci już więcej nie dam zrobić. Obiecuję. - Rozwiązał moje dłonie i potarł  kostki. Przez moje ciało przepłynęło masę iskier. Pomógł mi wstać i ruszyliśmy na górę. Znajdowałam się w obskurnym miejscu. Przed wejściem zobaczyłam na wpół przytomnego chłopaka. Z tego co opowiadała mi Perrie nazywał się chyba Liam. 
-Nic mu nie będzie.- odpowiedział na moje niezadane pytanie.  Wyszliśmy na zewnątrz, a moje ciało przeszedł dość chłodny podmuch wiatru. Harry dał mi swoją skórzaną kurtkę. Cicho podziękowałam  i bez gadania wsiadłam do jego samochodu. Jechaliśmy w ciszy lecz o dziwo nie była ona przytłaczająca lecz... przyjemna. Podjechał pod mój dom. Miałam ogromne szczęście, że nie ma moich rodziców. Wysiadłam nie czekając aż pan nie sprzeciwiaj się mojemu zdaniu otworzy mi drzwi. Pożegnałam się z nim, to znaczy pomachałam  i coś tam wybełkotałam. Poszłam w stronę mojego wymarzonego celu. Tak bardzo pragnęłam gorącej kąpieli. Kiedy otwierałam drzwi kluczykiem, który wcześniej zostawiłam pod wycieraczką , bo nie miałam go gdzie schować poczułam ręce na moich biodrach. Odwróciłam się i zobaczyłam najbardziej uśmiechniętą twarz jakąkolwiek kiedyś widziałam. 
-Cco ty robisz? - zająkałam się 
-Chyba nie sądzisz, że po tym wszystkim zostawię cię samą Ell.


niedziela, 19 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 3 cz.2

Postanowiłam wziąć długą kąpiel aby wszystko jeszcze raz DOKŁADNIE przemyśleć. Po około godzinie ubrałam się w legginsy i długi sweter. Odrobiłam zadane lekcje i jak zawsze wyszłam z Lux’em na spacer. Z rodzicami rozmawiałam sporadycznie. Chyba potrzebowaliśmy od siebie odpoczynku. Tym razem aby nie kusić losu poszłam jak najbardziej oświetlonymi uliczkami. Nagle mój telefon zaczął dzwonić. Na ekranie wyświetliło się imię, które nie dawało mi spokoju. Nawet nie przyszło mi na myśl aby odebrać. Wróciłam do domu i zaczęłam szykować dla siebie kolację jednocześnie słuchając ulubionych piosenek z iPod’a. W pewnej chwili usłyszałam walenie do drzwi. Momentalnie pogasiłam wszystkie światła pilnując aby nie wydać najmniejszego dźwięku. Czuwałam naprzeciwko drzwi z wielkim nożem w ręku.
-Elle! Otwórz! Elle! - rozległ się donośny głos. To był Harry. Wkurzony Harry. W końcu drzwi pod naporem jego pokaźnej siły ustąpiły. Stał teraz i patrzył prosto na mnie. Zauważyłam, że ma podbite oko i rozciętą wargę. Staliśmy tak w bezruchu dobre parę minut. On nareszcie przełamał ciszę
- Kiedy do ciebie dzwonię masz odbierać! - warknął - Myślałem, że coś ci się stało.
- A co niby miałby mi się stać? - Nagle stało się to czego się najbardziej obawiałam, a zarazem najmniej spodziewałam. W jednej sekundzie Harry wpił się w moje usta dociskając do ściany. Nigdy bym nie przypuszczała, że właśnie tak będzie wyglądał mój pierwszy pocałunek. W sumie narzekać nie mogłam. Moja wewnętrzna bogini skakała i radowała się powodując masę motylków latających wewnątrz mojego brzucha.
Na początku każde z nas bało się reakcji. Nie wiedziałam czego spodziewać się po zielonookim. Kiedy skończyliśmy wpatrywaliśmy się sobie w oczy z nadzieją odczytania jakichkolwiek oznak strachu, gniewu, może radości. Na szczęście on odezwał się pierwszy.
- Na drugi raz masz odbierać ode mnie telefony.- powiedział to i wyszedł.  Ja nadal stałam jak posąg wspominając podświadomie nasze zbliżenie. Najlepsze było to, że w ogóle nie było mi z tym źle. Przecież powinnam czuć się nieswojo. Całowałam się z kimś z kim nigdy nie powinnam zamienić ani jednego słowa,  nawet nie powinnam na niego spojrzeć. Mój telefon zawibrował. Myślałam, że to kolejny sms od Harry’ego ale to tym razem napisała Chloe.

Hej! Pomyślałam, że może chciałabyś gdzieś wyjść. Nie mamy już sprawdzianów i jest piątek . Co ty na to?

Z uśmiechem na twarzy odpisałam:

Pewnie! Tylko gdzie?

Po sekundzie otrzymałam odpowiedź.

Widziałam fajny klub niedaleko mnie. Przyjadę po ciebie o 19 ok?


Ok! Nie mogę się doczekać!

Spojrzałam na zegarek. Wskazywał 18.  Szybko się wykąpałam i wyprostowałam moje włosy. Miały tendencje do kręcenia się, a mi w ogóle to nie odpowiadało. Na dzisiejszą okazję wybrałam dość odważną sukienkę jak na mnie. Była czarna i dokładnie opinała moje kształty, z których byłam po części dumna. Miała prześwitujący dekolt i dość spore wycięcie na plecach. Z tego powodu byłam zmuszona odpuścić sobie stanik. Zrobiłam jeszcze trochę mocniejszy makijaż i byłam gotowa do wyjścia. Dobrze, że moich rodziców nie było. Wracali dopiero za 4 dni. Na pewno by się nie zgodzili. Usłyszałam dzwonek i założywszy moje czarne szpilki oraz skórzaną marynarkę wyszłam na spotkanie z Chloe.
-Kim jesteś i co zrobiłaś z Elle! - zaśmiałam się. Wcale nie wyglądałam jakoś specjalnie inaczej. - Wyglądasz bosko! Każdy chłopak twój!
- Nie przesadzaj. Ty też wyglądasz fantastycznie! -  taka była prawda. Chloe miała na sobie tak samo mocno opinająca sukienkę. Kończącą się WYSOKO nad kolanem. Z resztą maja nie była lepsza. Kreacja była o dziwo biała. Ale ozdobiona odważnymi ćwiekami.  Wsiadłyśmy do również do białego audi. Podejrzewałam, ze porzyczyła je od swoich rodziców. Po jakiś 20 minutach byłyśmy na miejscu. Z wnętrza klubu wydobywała się głośna muzyka. Chloe pociągnęła mnie za rękę na sam początek bardzo długiej kolejki. Przywitała się z ochroniarzem i przedstawiła mnie. Ten miło się uśmiechnął i  przepuścił nas. Nie chciałam wiedzieć skąd ma takie znajomości ważne, że weszłyśmy. Skierowałyśmy się prosto do baru. Tam przywitał nas barman o niezwykle czarującym uśmiechu. Moja towarzyszka zamówiła dla nas jakieś drinki, których nazw nie zrozumiałam. Chłopak puścił mi oczko i zabrał się do roboty. Był nawet przystojny ale nie miał czegoś magnetyzującego w sobie. W końcu po dość długim oczekiwaniu otrzymałyśmy nasze zamówienie. Barman był wyraźnie dumny ze swojego dzieła. Owszem, miał prawo. Pyszny, trochę słodki, cytrynowy napój rozlał się po moim ciele. Poczułam się pewniejsza siebie. Dość szybko to podziałało. Postanowiłyśmy pójść z Chloe potańczyć. Nie powiem ale ruszałyśmy się dość dobrze. Kilku chłopaków od jakiegoś czasu przyglądało nam się z wyraźnym uśmieszkiem. 
- Sorry, nie wasza liga moi drodzy! - pomyślałam.
Nagle poczułam dość duże dłonie na moich biodrach, które powoli przysunęły moje ciało do czyjejś klatki piersiowej. Poczułam zapach. Mieszaninę alkoholu, papierosów i cytrusów.


ZNAM GO!



piątek, 17 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 3 cz.1

Zatrzymałam się. Wryło mnie w ziemię. Nie miałam zamiaru tłumaczyć mu się z moich nawet najprostszych czynów.
-Emm … sądzę, że do domu - W duchu modliłam się aby nie zaoferował mi czegokolwiek związanego z tym, że musiałabym oglądać go jeszcze dłużej.
 -Do domu… - zamyślił się. Widać było, że w środku analizuje coś bardzo dokładnie.
- Odwiozę cię.- powiedział po chwili. Stałam i nie miałam pomysłu co mam tak w ogóle powiedzieć. Ja nawet nie wiedziałam co mam myśleć.
-Emm … nie uważam aby to był najlepszy pomysł. Potrafię trafić do swojego domu. - odpowiedziałam mu nadal zszokowana jego propozycją.
-Mówiłem ci już abyś nie odzywała się do mnie w taki sposób Ell. Jeżeli chcę cię odwieźć to to robię i nie oczekuję od ciebie jakiejkolwiek zgody. -   Podszedł do swojego oczywiście czarnego samochodu. Za bardzo nie znam się na markach ale byłam w stanie stwierdzić, że jest to Range Rover. Musiałam cicho, niezauważalnie przyznać, że miał w pewien sposób klasę. Stanął przed nim i zobaczyłam, że kąciki jego ust są lekko uniesione. Podeszłam zrezygnowana, a on otworzył mi drzwi. Wgramoliłam się na siedzenie. Na jego twarzy widniało wyraźnie rozbawienie. Z piorunowałam  go wzrokiem i przewróciłam oczami. Szybko obiegł samochód i sam wsiadł na swoje miejsce po mojej prawej stronie. Ruszył dość gwałtownie. Już wtedy wiedziałam, że tę przejażdżkę zapamiętam na długo. Siedzieliśmy w dość krępującej ciszy. Lecz miałam okazję aby przyjrzeć mu się bliżej. Jego lewe ramię pokrywały tatuaże. Wcześniej zakrywała je czarna, skórzana kurtka. Mogłam dostrzec duży statek z żaglami i czarne serce. Nagle Harry spojrzał na mnie z satysfakcją. W mgnieniu oka odwróciłam głowę w inną stronę.  Po wnętrzu rozniósł się cichy śmiech. W końcu dojechaliśmy pod mój dom. Chciałam otworzyć drzwi ale były zablokowane. Przełknęłam ślinę na myśl, że byłam z nim zamknięta w samochodzie.Uśmiechnął się pod nosem. Wstał i truchtem przebiegł przed autem. Otworzył mi drzwi i wyciągnął w moją stronę rękę. 
-Zasrany dżentelmen.- pomyślałam. Oczywiście, że nie przyjęłam tego gestu.  Usłyszałam pomruk niezadowolenia. Wyjęłam z kieszeni kurtki klucze i odwróciłam się do niego ostatni raz.
- Dziękuję - po tych słowach wróciłam do swojej poprzedniej pozycji i próbowałam wcisnąć kluczyk do zamka. Oczywiście Harry musiał to wykorzystać i włożył swoją dłoń do kieszeni moich spodni . Jęknęłam i zorientowałam, że wyjął z niej mój telefon. Chwilę się nim zajmował aż mi go oddał. Szeroki uśmiech zagościł na jego twarzy. Jak najszybciej pchnęłam furtkę i zamknęłam za sobą. Byłam już u drzwi kiedy usłyszałam śmiech, a potem :
-Taka bezbronna. Nie do wiary! 
-Ty na moim miejscu też byłbyś bezbronny. - powiedziałam pod nosem. Kiedy w końcu weszłam zamknęłam się na wszystkie zamki.
-Co to było?! - nie wytrzymałam. Musiałam to z siebie wyrzucić. Zwłaszcza po tak wyczerpującej drodze spędzonej w ciszy, z Harry’m. Jeszcze przez chwilę zastanawiałam się nad tym czego szukał w moich telefonie i skąd znał kod zabezpieczający. Chwilę potem dostałam sms'a.

Hej piękna. Mam nadzieję, że za bardzo się nie przestraszyłaś. H.xx

Odpisałam:

Odpuść sobie.

Nie musiałam długo czekać na odpowiedź:

Czy nie pamiętasz, że zawsze pilnuję tego co moje?






czwartek, 16 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 2


Moje myśli wręcz szalały, a on tak po prostu stał. Po chwili moja zniecierpliwiona podświadomość zmusiła mnie do podjęcia pierwszego kroku, który właściwie sama nie wiedziałam co miał na celu. Spowodowanie tego, że ten 'nieproszony gość' opuści moje jakże skromne progi? 
- Co ty tu w ogóle robisz? - może nie wyszło to do końca tak jak chciałam ale musiałam brzmieć groźnie.
-A nie pasuje ci to? - odpowiedział mi chyba trochę rozbawiony.
- Nie, raczej nie. Nie sądzę aby twoja obecność w moim domu była dobrym posunięciem. - Skanowałam jego osobę. Miał na prawdę niezłą sylwetkę. Biała, dosyć obcisła bluzka ukazywała jego idealnie wyrzeźbione ciało pokryte rozmaitymi tatuażami.
- Ja tak nie myślę. Elle, nie uważasz, że twój ton głosu mógłby być trochę milszy? - Po kolei odrzucałam pytania, którymi mogłabym go zasypać. Wybrała jedno, które nurtowało mnie najbardziej.
-  Czego ode mnie chcesz? 
- Jeszcze zobaczysz … - tak po prostu uśmiechnął się , odwrócił i odszedł. Stałam tak przez dobre 10 min. Drzwi nadal były otwarte na oścież, a ja nie mogłam się ruszyć. W końcu się otrząsnęłam i zamknęłam podwoje mojego domu. Poszłam z powrotem do łóżka z nadzieją, że nic się już nie wydarzy. Oczywiście musiałam wyjść jeszcze z psem na spacer. Szłam tak szybkim krokiem po wąskiej uliczce oświetlonej tylko nikłymi światłami starych latarni. Chłód przeszedł już moje ciało pomimo, że byłam naprawdę ciepło ubrana. Coś tak mnie podkusiło aby odwrócić się za siebie. Może dlatego, że w drodze do domu nie robiłam tego na tyle często aby zauważyć, że ktoś za mną podąża więc po prostu środki ostrożności. Był za mną jakiś wysoki gość w kapturze na głowie. Natychmiast przyspieszyłam kroku. Następnie skręciłam w ulicę na której znajdował się mój dom. Do furtki już praktycznie biegłam. Na szczęście mój pies mnie nie spowalniał. Nagle ktoś  chwycił mnie za ramię, a co było następstwem tego, natychmiastowo zmuszona byłam się odwrócić. Przede mną stał chyba raczej chłopak. Z niebieskimi oczami. Te oczy gdzieś już widziałam tylko nie mogłam sobie przypomnieć gdzie. Miał na twarzy wyryty złowieszczy uśmieszek.  Zaczęłam się wyrywać lecz jego uścisk był bardzo mocny. Nagle przyszedł mi do głowy jeden pomysł. To był na prawdę bardzo dobry pomysł.
- Lux ! - jak na zawołanie mój pies rzucił się na owego mężczyznę powodując, że ten puścił moje ramię. Szybko zaczęłam biec odciągając psa . 
- Byle do domu, byle do domu!- powtarzałam sobie cały czas. Wbiegłam na posesję i jak najszybciej zamknęłam za sobą furtkę. Koleś coś jeszcze krzyczał ale już go nie słyszałam bo wchodziłam do mojego celu. Jak dobrze, że mój ojciec nauczył tej sztuczki Lux’a. Zawsze powtarzał, że jak jego nie będzie to ktoś musi mnie obronić. Zawsze robiłam sobie z tego żarty ale teraz dziękowałam, że coś takiego przewidział. Zeszłam do piwnicy upewnić się, że wszelkie okna są zamknięte. Dałam psu dwa razy większą porcję jedzenia, no bo w końcu sobie zasłużył.  Cholernie się bałam. Ale nie miałam ochoty dzwonić do rodziców z tą całą sprawą  bo znowu uznaliby, że nie mogę sobie poradzić bez nich nawet przez kilka godzin . Oraz, że jestem uzależniona od ich wsparcia. Chciałam pokazać, że jestem już dojrzała. Wzięłam długi prysznic. Ciepła woda zawsze idealnie koiła moja nerwy i napięte ciało. Ubrałam  przyduże dresy i tak samo dużą bluzkę. Położyłam się do łóżka zmęczona całym tym  dniem. Wstałam z łóżka i udałam się w stronę okna. Lubiłam patrzeć na ludzi przechodzących przez  ulicę. Zastanawiałam się jakie życie wiodą, jakie mają problemy. Lecz teraz moja uwaga w pełni skupiła się na tym samym typie, który czegoś chciał na spacerze. Zauważyłam, że wkłada coś do skrzynki na listy, a potem odchodzi. Poczekałam chwilę, a następnie poszłam sprawdzić co znajdowało się w skrzynce.

Drżącymi  rękoma otworzyłam mały papierek zwinięty na pół.


Jeżeli zrobisz jeszcze raz taką sztuczkę pożałujesz. Przed nami się nie ucieka. Zapamiętaj to.  Miłych snów. xx


Jedyna myśl jaka teraz przychodziła mi do głowy dotyczyła tych chłopaków z parkingu. Weszłam do domu i jak najszybciej pragnęłam usnąć, i obudzić się ze świadomością, że to był tylko głupi sen.  Jeszcze chwilę rozmyślałam, aż zmęczenie do końca ogarnęło moje ciało.Do otworzenia oczu zmusił mnie sygnał budzika. Marudząc pod nosem poszłam do łazienki ogarnąć nieład na mojej twarzy. Po szybkim prysznicu przyszedł czas na wybieranie stylizacji na dzisiejszy jakże pięknie zapowiadający się dzień.
Aby nie powtórzyła się ta sytuacja co wczoraj wybrałam dzisiaj czarne, obcisłe rurki i szarą bluzę z GAP’a . Wzięłam plecak i jabłko ze stołu. To mi cudem wystarczało jak na śniadanie. Musiałam iść dość szybkim krokiem aby dotrzeć do szkoły na czas. Wchodząc przez główne wejście modliłam się aby nie spotkać któregoś z NICH.
 Weszłam do klasy, w której miałam mieć biologię i szukając wolnego miejsca wylądowałam obok blondynki. Z wyglądu wydawała się być całkiem miła.
- Cześć, jestem Chloe, a ty musisz być nowa. Nigdy wcześniej cię tu nie widziałam.
- Tak, masz rację. Mam na imię Elle. - odpowiedziałam trochę nieśmiało. Dziewczyna była dosyć blada, choć w końcu to Londyn. Nie mogłam od wszystkich oczekiwać nie wiadomo jakiej opalenizny bo zdawałam sobie sprawę, że w tym mieście to wręcz niemożliwe. Długie blond włosy opadały kaskadami na jej ramiona. Niebieskie oczy przenikliwie badały moją twarz, na której po krótkim czasie pojawiły się pierwsze wypieki. Odwróciłam od niej twarz. Nie lubiłam kiedy ktoś bardziej mi się przygląda. W czasie kiedy nauczyciel się jeszcze nie pojawił opowiedziała mi trochę o szkole i o ludziach. Pewnie mogłaby tak nawijać w nieskończoność gdyby do klasy nie wszedł  ten, który odwiedził mnie wczorajszego wieczoru. Był ubrany w czarne rurki, BARDZO OBCISŁE  rurki, biały t-shirt i czarne converse. Usiadł w ławce, która o dziwo znajdowała się obok mojej. Uśmiechnął się pod nosem. 
-Nie patrz się tak Elle! - Skarciła mnie moja podświadomość. Szybko odwróciłam głowę. Chloe chyba zauważyła, że się mu przypatruję bo podała mi mała karteczkę na której widniało:
Wiesz kto to?
Odpisałam:
Nie


Ma na imię Harry. Zadaje się głównie z tymi czterema . Musiałaś ich widzieć, nie da się nie zauważyć . Nie mają zbyt pozytywnej opinii. Lepiej się z nimi nie kontaktuj...


Jasne. 

 Akurat w trakcie moich jakże głębokich przemyśleń wszedł nieźle spóźniony profesor. Lekcja minęła dość spokojnie. O dziwo bo obok mnie siedział Harry, który tylko od czasu do czasu zerkał na mnie jakby chciał się upewnić, że nadal oddycham. 
Nareszcie zadzwonił dzwonek. Chole zaproponowała abym usiadła z nią na przerwie w stołówce to zapozna mnie z jej znajomymi. Nie miałam nic przeciwko temu.
 Kiedy w końcu dotarłyśmy do stolika pod oknem zobaczyłam, że trzy miejsca są już zajęte. Przy jednym siedziała dziewczyna z lekko fioletowymi włosami, błękitnymi oczami dość jasną cerą, taką jak u Chloe. Obok niej siedział chłopak. Taki naprawdę nijaki. Ciemne, dłuższe włosy, brązowe oczy.  Ostatnie miejsce zajęła również dziewczyna. Bajeczne brązowe, długie, lekko falowane włosy. Trochę bardziej opalona jak na tutejszych nastolatków i ciemno brązowe oczy. 
- Hej! Chciałam wam przedstawić kogoś. To jest Elle - pokazała na mnie po czym zajęła miejsce przy stoliku. Poszłam w jej ślady. 
- Hej. - powiedziałam.
-Cześć. Miło nam cie poznać. Skąd jesteś, nie widziałam cię tu wcześniej. Ohh masz piękne oczy! A te włosy. - powiedziała chyba na jednym wdechu dziewczyna na przeciwko mnie.
- Daj jej żyć Pierrie. - odezwała się Chloe. Byłam jej ogromnie wdzięczna gdyż nie miałam zamiaru odpowiadać na te wszystkie pytania. Trochę mnie nudziło ich towarzystwo więc stwierdziłam, że zwiedzę trochę szkołę.
- Na chwilę was opuszczę. Chloe spotkamy się przed klasą?
- Pewnie - odpowiedziała, a ja ruszyłam na swoją własną, prywatną wycieczkę. 
Okazało się, że nawet spokojnie korytarzem nie mogę przejść bo jakiś dupek zaczął się do mnie podwalać.
- Hej kochanie! Jak masz na imię? -  
 - Czy wszyscy chłopcy w tej szkole są aż tak pewni siebie? - zapytałam sama siebie. 
- Sorry ale nie mam w zwyczaju rozmawiać z nieznajomymi. - szłam nadal w niewiadomym dla mnie kierunku. Skręciłam w wąski korytarz modląc się aby ta przybłęda dała sobie spokój. Ten jednak miał chyba inne zamiary. Złapał mnie za rękę i przycisnął do ściany.Znajdowałam się w miejscu gdzie aktualnie nikogo nie było. I nawet nikt nie usłyszałby moich ewentualnych krzyków. 
- To może lepiej się poznamy. - powiedział tym swoim obrzydliwym głosem. 
Co prawda nie był jakoś specjalnie brzydki ale z pewnością daleko mu było do mojego ideału. Już miał mnie pocałować gdy nagle usłyszałam jakiś chrapliwy głos. Chwilę zajęło mi uświadomienie sobie do kogo należy, lecz zaraz sobie przypomniałam. Niedaleko nas stał Harry.
- Zostaw ją. - powiedział i ruszył w naszym kierunku. Chłopak jak na zawołanie puścił mnie i w mgnieniu oka już go nie było. Stałam teraz naprzeciwko Harry’ego. Już po raz któryś znajduję się w tak niekomfortowej sytuacji, z panem Haroldem w roli głównej. Moja podświadomość próbowała wymyślić jakikolwiek plan aby uniknąć jego przerażającego wzroku. Zielone niegdyś oczy zasnute były teraz gęstą, czarną mgłą.
 Był wkurzony.
- Emm … Dzięki - odburknęłam, bo tylko na tyle mnie było stać. On tylko lekko się uśmiechnął i schował kosmyk moich włosów, który gdzieś się zaplątał. Gdzie się podział Harry z przed kilku sekund? On zmieniał maski w zaskakującym dla mnie tempie. 
- Nie ma za co. To była czysta przyjemność. - powiedział z wyraźnym uśmiechem na twarzy ukazując śnieżnobiałe zęby. Aby przerwać ten trans obróciłam się na pięcie i miałam zamiar wrócić tam skąd przyszłam ale powstrzymała mnie stanowcza ręka. 
- Nie sądzisz, że należy mi się jakaś nagroda? - kiedy wypowiadał te słowa coraz większy uśmiech widniał na jego perfekcyjnej twarzy. 
- Nie. Ponoć to była dla ciebie czysta przyjemność. - poczułam nagły przypływ odwagi.
- Nie zwracaj się do mnie w taki sposób Ell - jego głos diametralnie się zmienił. Był teraz ostry i chłodny.
- Masz u mnie dług Elle, nie myśl, że o tym zapomnę. Z resztą, nie martw się. Już nikt cię nie tknie. Ja zawszę pilnuję tego co moje. - powiedział to i odszedł. Z jego twarzy nie mogłam nic wyczytać. Był jak posąg wypowiadając te słowa. Mogę powiedzieć, że trochę się go bałam. Dotarłam pod klasę z lekkim opóźnieniem. Chloe już na mnie czekała.
- Hej. Przepraszam za spóźnienie. Coś mnie zatrzymało.
- Nic się nie stało. Czekaj coś czy ktoś?  
- Emm no może jednak ktoś. Ale to nic specjalnego.
- Ell, powiedz mi, czy to był Harry?
- Nie, skądże! -  musiałam skłamać, nie miałam innego wyjścia. Nie znałyśmy się zbyt długo ale byłam pewna, że zaczęłaby panikować. 
- Ok. Nie wnikam. -  weszłyśmy do klasy i zajęłyśmy swoje miejsca. W głowie nadal siedziały mi te słowa : „ Ja zawsze pilnuję tego co moje.”
 Lekcje minęły dość spokojnie, a kiedy się skończyły pożegnałam się z Chloe, Perrie  oraz co się potem okazało Zac’iem i Eleonor. Udałam się w stronę wyjścia z terenu szkoły i usłyszałam ten sam chrapliwy głos. 


- Dokąd idziesz piękna?


wtorek, 14 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 1


Obudziłam się  przed sygnałem  budzika. Wrześniowe słońce przedzierało się do mojego pokoju przez białe firanki. Nie chciałam otwierać jeszcze oczu. Pragnęłam pocieszyć się ostatnimi sekundami mojej wolności. Bałam się widoku nowej szkoły i tym bardziej nowych ludzi. Może po prostu obawiałam się ich reakcji. Przeprowadziłam się do Londynu z małego miasteczka Holmes Chapel. Właściwie to nie przeprowadziłam ale zostałam przeniesiona wraz z moimi rzeczami, psem, matką. Powodem był jakże spektakularny awans mojego ojca. Razem z mamą zmuszone byłyśmy zgodzić się na tę propozycję. W tamtym miejscu miałam wszystko czego mi potrzeba, tutaj nie mam nic. 
- Ell! Wstawaj, spóźnisz się do szkoły! - Leniwie otworzyłam  moje oczy i głośno wypuściłam powietrze. Musiałam się zmierzyć z tym problemem. Powoli wstałam i ruszyłam ku łazience. Moja poranna toaleta trwała dłużej niż zazwyczaj ale to był chyba efekt tego, że chciałam zaprezentować się jak najlepiej w nowym środowisku. Założyłam moje standardowe ubrania lecz postanowiłam użyć w tym dniu skórzanej, czarnej spódniczki. Co jak co ale byle jak wyglądać nie mogłam. Kiedy już przeszłam przez każdy proces porannego szykowania się zeszłam na dół do kuchni. Czekały tam na mnie kanapki i karteczka. 


  Musiałam pojechać wcześniej do pracy. Smacznego i powodzenia!
                                                                               Mama

Zjadłam szybko moje śniadanie i pożegnałam się z moim psem dając mu wcześniej jedzenie. Zamknęłam dom i wsiadłam do mojego samochodu, który dał mi ojciec abym nie musiała tłuc się autobusami. Wcześniej pokazywał mi trasę do szkoły więc nie miałam problemu z trafieniem do niej. Wjechałam na dość pokaźny plac i zaparkowałam chyba na jedynym wolnym miejscu. Wzięłam kilka głębokich oddechów i otworzyłam powoli drzwi. Kiedy wysiadałam wiatr podwiał do góry moją spódniczkę odsłaniając dość dużą część mojej bielizny. Szybko uporałam się z tym problemem, a moje policzki od razu zapłonęły krwistym różem. Modliłam się w duchu aby nikt tego nie zauważył. Chwyciłam moją torbę z tylnego siedzenia i udałam się w stronę budynku. Kiedy zrobiłam kilka kroków od auta usłyszałam:
- Widzę, że wiatr nam dzisiaj sprzyja. - Odwróciłam się w stronę z której dobiegał ów komentarz. Okazało się, że przede mną stoi grupka chłopaków ubranych na czarno lub biało. Próbowałam zidentyfikować, który był autorem wypowiedzi. Najbliżej mnie stał nie za wysoki, farbowany blondyn, o pięknie niebieskich oczach. Na jego twarzy widniał triumfujący, szeroki uśmiech. 
- Masz jeszcze coś ciekawego do dodania? - odpowiedziałam dość pewnie.
- Witamy w szkole kochanie. - po tych jego słowach, każdy z pozostałych wybuchł głośnym śmiechem. W ogóle nie rozumiałam ich zachowania. Odwróciłam się do nich tyłem i kierowałam się do budynku szkoły. Cały parking się patrzył na mnie. To było na prawdę efektowne wejście w nowe życie. Wyciągnęłam z torby plan lekcji. Pierwsza była matematyka. Kiedy dotarłam już do klasy, byłam zdziwiona, że tak mało czasu mi to zajęło. Kiedy już weszłam do środka nauczyciela jeszcze nie było.
- O! Witaj kwiatuszku! - usłyszałam. Spojrzałam i ujrzałam tego samego chłopaka, który popisywał się przed swoimi kolegami na parkingu. Jedyny cień uśmiechu, który był na mojej twarzy od razy znikł. Pośpiesznie szukałam jakiejkolwiek wolnej ławki, lecz na moje nieszczęście żadnej nie znalazłam. Ociężale ruszyłam w stronę chłopaka.
- A tak w ogóle jestem Niall - przedstawił się i wyciągnął rękę w moją stronę. Nie uścisnęłam jej.
- Elle - odpowiedziałam cicho i przewróciłam oczami.
- Nie musisz mi mówić, wiem. 
- Co?! - miałam nadzieję, że się tylko zgrywał. Przez całą lekcję analizowałam skąd on mógł zdobyć takie informacje skoro nigdy go nie widziałam, a dopiero tydzień temu przeprowadziłam się do Londynu. Doszłam do wniosku, że na pewno nic o mnie nie wie. Kiedy zadzwonił już dzwonek pospiesznie opuściłam klasę i skierowałam się w głąb korytarza. W mgnieniu oka zostałam przyciśnięta do ściany. Sprawcą był nikt inny jak oczywiście Niall.
-Nie myśl ,że łatwo się nas pozbędziesz. Wiemy więcej niż mogłabyś się spodziewać.- powiedział. Jego głos spowodował ciarki na moim ciele. Nie lubiłam tego uczucia.  Puścił moje ramię, w którym już dawno straciłam czucie i odszedł. Reszta moich lekcji minęła w spokoju. Pragnęłam jak najszybciej opuścić szkołę. Kiedy znalazłam się na parkingu dostrzegłam, że ktoś przebił opony w moich aucie.  Kiedyś to w końcu musiało się stać. Wkurzona ruszyłam do domu. Miałam szczęście, że nie miałam aż tak daleko. Było już ciemno. Rodzice zawsze zabraniali mi chodzić po zmroku. Jak to powtarzali "Nigdy nie wiadomo na jakich typów się natkniesz". 
Ogromny kamień spadł mi z serca kiedy zobaczyłam mój dom. Szybszym krokiem podążałam do furtki. Czułam się cały czas obserwowana ale wiedziałam, że jest to najbardziej niedorzeczna myśl jaką mógł zafundować mi mój mózg. Otworzyłam furtkę i drzwi. 
-Jestem! - krzyknęłam lecz nie dostałam żadnej odpowiedzi. Jedynym głosem jaki słyszałam było wesołe szczekanie  mojego psa. Wszystkie światła były pogaszone. Weszłam do kuchni i w oczy rzuciła mi się niewielka karteczka leżąca na blacie.

Kochanie , niestety musimy wraz z tatą niezwłocznie wyjechać. Mam nadzieję ,że dasz sobie radę . Lodówka jest pełna , w razie czego dzwoń. Wrócimy za 5 dni. Kochamy Cię!
                                                                                                Mama i Tata
-  Uwielbiam was! -krzyknęłam. Rozweselona pobiegłam na górę i chwyciłam w dłonie mojego laptopa. Przyznam iż kiedy jestem sama trochę mi odwala. Rozłożyłam się wygodnie w moim dwuosobowym łóżku kiedy usłyszałam walenie do drzwi. Przez dłuższą chwilę zastanawiałam się kto to może być. Wykluczyłam już jakąś sąsiadkę, która chciałaby powitać nas w sąsiedztwie i listonosza, który mógłby przynieść rachunki do zapłacenia. Analizowałam tak wszelkie możliwości, i nie znalazłam żadnego wytłumaczenia  zaistniałej sytuacji. Nawet Lux nie odważył się szczekać. Starając się nie wydać żadnego dźwięku zeszłam na dół do kuchni. Z szuflady wyciągnęłam nóż. . Kiedyś miałam taką samą sytuację tylko, że wtedy to był mój ojciec. Lekko wstawiony. Kiedy już miałam skierować się w stronę drzwi walenie ustało. Nie byłabym sobą jakbym tego nie sprawdziła. Odczekałam parę minut i drżącymi dłoni przekręciłam zamek. Uchyliłam wcześniej nachalnie torturowane drzwi. Moim oczom ukazał chłopak. Dość wysoki, z zielonymi, wręcz można było powiedzieć magicznymi oczami i z cwaniackim uśmieszkiem przypiętym do twarzy, którą z wszelkich możliwych stron otaczały tabuny loków. 
Już go gdzieś widziałam lecz nie mogłam sobie przypomnieć gdzie. Dopiero po kilku sekundach mnie olśniło. Przecież to był ten sam chłopak, który dzisiaj rano szczerzył się kiedy 'rozmawiałam' z tamtym o zaistniałym incydencie. Jak widać należał do tej grupy. Co w żaden sposób nie wyjaśniało jego obecności w moim domu.
Wypuściłam nóż z reki i już chciałam zamknąć drzwi ale on był szybszy i popchnął je tak, że teraz były otwarte na oścież. Nic nie mogłam z siebie wydusić. On niewinnie skanował mnie tak od góry i w dół, a ja zupełnie nie wiedziałam co robić Rozmyślałam dźgnąć go tym nożem czy nie?