wtorek, 14 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 1


Obudziłam się  przed sygnałem  budzika. Wrześniowe słońce przedzierało się do mojego pokoju przez białe firanki. Nie chciałam otwierać jeszcze oczu. Pragnęłam pocieszyć się ostatnimi sekundami mojej wolności. Bałam się widoku nowej szkoły i tym bardziej nowych ludzi. Może po prostu obawiałam się ich reakcji. Przeprowadziłam się do Londynu z małego miasteczka Holmes Chapel. Właściwie to nie przeprowadziłam ale zostałam przeniesiona wraz z moimi rzeczami, psem, matką. Powodem był jakże spektakularny awans mojego ojca. Razem z mamą zmuszone byłyśmy zgodzić się na tę propozycję. W tamtym miejscu miałam wszystko czego mi potrzeba, tutaj nie mam nic. 
- Ell! Wstawaj, spóźnisz się do szkoły! - Leniwie otworzyłam  moje oczy i głośno wypuściłam powietrze. Musiałam się zmierzyć z tym problemem. Powoli wstałam i ruszyłam ku łazience. Moja poranna toaleta trwała dłużej niż zazwyczaj ale to był chyba efekt tego, że chciałam zaprezentować się jak najlepiej w nowym środowisku. Założyłam moje standardowe ubrania lecz postanowiłam użyć w tym dniu skórzanej, czarnej spódniczki. Co jak co ale byle jak wyglądać nie mogłam. Kiedy już przeszłam przez każdy proces porannego szykowania się zeszłam na dół do kuchni. Czekały tam na mnie kanapki i karteczka. 


  Musiałam pojechać wcześniej do pracy. Smacznego i powodzenia!
                                                                               Mama

Zjadłam szybko moje śniadanie i pożegnałam się z moim psem dając mu wcześniej jedzenie. Zamknęłam dom i wsiadłam do mojego samochodu, który dał mi ojciec abym nie musiała tłuc się autobusami. Wcześniej pokazywał mi trasę do szkoły więc nie miałam problemu z trafieniem do niej. Wjechałam na dość pokaźny plac i zaparkowałam chyba na jedynym wolnym miejscu. Wzięłam kilka głębokich oddechów i otworzyłam powoli drzwi. Kiedy wysiadałam wiatr podwiał do góry moją spódniczkę odsłaniając dość dużą część mojej bielizny. Szybko uporałam się z tym problemem, a moje policzki od razu zapłonęły krwistym różem. Modliłam się w duchu aby nikt tego nie zauważył. Chwyciłam moją torbę z tylnego siedzenia i udałam się w stronę budynku. Kiedy zrobiłam kilka kroków od auta usłyszałam:
- Widzę, że wiatr nam dzisiaj sprzyja. - Odwróciłam się w stronę z której dobiegał ów komentarz. Okazało się, że przede mną stoi grupka chłopaków ubranych na czarno lub biało. Próbowałam zidentyfikować, który był autorem wypowiedzi. Najbliżej mnie stał nie za wysoki, farbowany blondyn, o pięknie niebieskich oczach. Na jego twarzy widniał triumfujący, szeroki uśmiech. 
- Masz jeszcze coś ciekawego do dodania? - odpowiedziałam dość pewnie.
- Witamy w szkole kochanie. - po tych jego słowach, każdy z pozostałych wybuchł głośnym śmiechem. W ogóle nie rozumiałam ich zachowania. Odwróciłam się do nich tyłem i kierowałam się do budynku szkoły. Cały parking się patrzył na mnie. To było na prawdę efektowne wejście w nowe życie. Wyciągnęłam z torby plan lekcji. Pierwsza była matematyka. Kiedy dotarłam już do klasy, byłam zdziwiona, że tak mało czasu mi to zajęło. Kiedy już weszłam do środka nauczyciela jeszcze nie było.
- O! Witaj kwiatuszku! - usłyszałam. Spojrzałam i ujrzałam tego samego chłopaka, który popisywał się przed swoimi kolegami na parkingu. Jedyny cień uśmiechu, który był na mojej twarzy od razy znikł. Pośpiesznie szukałam jakiejkolwiek wolnej ławki, lecz na moje nieszczęście żadnej nie znalazłam. Ociężale ruszyłam w stronę chłopaka.
- A tak w ogóle jestem Niall - przedstawił się i wyciągnął rękę w moją stronę. Nie uścisnęłam jej.
- Elle - odpowiedziałam cicho i przewróciłam oczami.
- Nie musisz mi mówić, wiem. 
- Co?! - miałam nadzieję, że się tylko zgrywał. Przez całą lekcję analizowałam skąd on mógł zdobyć takie informacje skoro nigdy go nie widziałam, a dopiero tydzień temu przeprowadziłam się do Londynu. Doszłam do wniosku, że na pewno nic o mnie nie wie. Kiedy zadzwonił już dzwonek pospiesznie opuściłam klasę i skierowałam się w głąb korytarza. W mgnieniu oka zostałam przyciśnięta do ściany. Sprawcą był nikt inny jak oczywiście Niall.
-Nie myśl ,że łatwo się nas pozbędziesz. Wiemy więcej niż mogłabyś się spodziewać.- powiedział. Jego głos spowodował ciarki na moim ciele. Nie lubiłam tego uczucia.  Puścił moje ramię, w którym już dawno straciłam czucie i odszedł. Reszta moich lekcji minęła w spokoju. Pragnęłam jak najszybciej opuścić szkołę. Kiedy znalazłam się na parkingu dostrzegłam, że ktoś przebił opony w moich aucie.  Kiedyś to w końcu musiało się stać. Wkurzona ruszyłam do domu. Miałam szczęście, że nie miałam aż tak daleko. Było już ciemno. Rodzice zawsze zabraniali mi chodzić po zmroku. Jak to powtarzali "Nigdy nie wiadomo na jakich typów się natkniesz". 
Ogromny kamień spadł mi z serca kiedy zobaczyłam mój dom. Szybszym krokiem podążałam do furtki. Czułam się cały czas obserwowana ale wiedziałam, że jest to najbardziej niedorzeczna myśl jaką mógł zafundować mi mój mózg. Otworzyłam furtkę i drzwi. 
-Jestem! - krzyknęłam lecz nie dostałam żadnej odpowiedzi. Jedynym głosem jaki słyszałam było wesołe szczekanie  mojego psa. Wszystkie światła były pogaszone. Weszłam do kuchni i w oczy rzuciła mi się niewielka karteczka leżąca na blacie.

Kochanie , niestety musimy wraz z tatą niezwłocznie wyjechać. Mam nadzieję ,że dasz sobie radę . Lodówka jest pełna , w razie czego dzwoń. Wrócimy za 5 dni. Kochamy Cię!
                                                                                                Mama i Tata
-  Uwielbiam was! -krzyknęłam. Rozweselona pobiegłam na górę i chwyciłam w dłonie mojego laptopa. Przyznam iż kiedy jestem sama trochę mi odwala. Rozłożyłam się wygodnie w moim dwuosobowym łóżku kiedy usłyszałam walenie do drzwi. Przez dłuższą chwilę zastanawiałam się kto to może być. Wykluczyłam już jakąś sąsiadkę, która chciałaby powitać nas w sąsiedztwie i listonosza, który mógłby przynieść rachunki do zapłacenia. Analizowałam tak wszelkie możliwości, i nie znalazłam żadnego wytłumaczenia  zaistniałej sytuacji. Nawet Lux nie odważył się szczekać. Starając się nie wydać żadnego dźwięku zeszłam na dół do kuchni. Z szuflady wyciągnęłam nóż. . Kiedyś miałam taką samą sytuację tylko, że wtedy to był mój ojciec. Lekko wstawiony. Kiedy już miałam skierować się w stronę drzwi walenie ustało. Nie byłabym sobą jakbym tego nie sprawdziła. Odczekałam parę minut i drżącymi dłoni przekręciłam zamek. Uchyliłam wcześniej nachalnie torturowane drzwi. Moim oczom ukazał chłopak. Dość wysoki, z zielonymi, wręcz można było powiedzieć magicznymi oczami i z cwaniackim uśmieszkiem przypiętym do twarzy, którą z wszelkich możliwych stron otaczały tabuny loków. 
Już go gdzieś widziałam lecz nie mogłam sobie przypomnieć gdzie. Dopiero po kilku sekundach mnie olśniło. Przecież to był ten sam chłopak, który dzisiaj rano szczerzył się kiedy 'rozmawiałam' z tamtym o zaistniałym incydencie. Jak widać należał do tej grupy. Co w żaden sposób nie wyjaśniało jego obecności w moim domu.
Wypuściłam nóż z reki i już chciałam zamknąć drzwi ale on był szybszy i popchnął je tak, że teraz były otwarte na oścież. Nic nie mogłam z siebie wydusić. On niewinnie skanował mnie tak od góry i w dół, a ja zupełnie nie wiedziałam co robić Rozmyślałam dźgnąć go tym nożem czy nie? 

3 komentarze: