czwartek, 16 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 2


Moje myśli wręcz szalały, a on tak po prostu stał. Po chwili moja zniecierpliwiona podświadomość zmusiła mnie do podjęcia pierwszego kroku, który właściwie sama nie wiedziałam co miał na celu. Spowodowanie tego, że ten 'nieproszony gość' opuści moje jakże skromne progi? 
- Co ty tu w ogóle robisz? - może nie wyszło to do końca tak jak chciałam ale musiałam brzmieć groźnie.
-A nie pasuje ci to? - odpowiedział mi chyba trochę rozbawiony.
- Nie, raczej nie. Nie sądzę aby twoja obecność w moim domu była dobrym posunięciem. - Skanowałam jego osobę. Miał na prawdę niezłą sylwetkę. Biała, dosyć obcisła bluzka ukazywała jego idealnie wyrzeźbione ciało pokryte rozmaitymi tatuażami.
- Ja tak nie myślę. Elle, nie uważasz, że twój ton głosu mógłby być trochę milszy? - Po kolei odrzucałam pytania, którymi mogłabym go zasypać. Wybrała jedno, które nurtowało mnie najbardziej.
-  Czego ode mnie chcesz? 
- Jeszcze zobaczysz … - tak po prostu uśmiechnął się , odwrócił i odszedł. Stałam tak przez dobre 10 min. Drzwi nadal były otwarte na oścież, a ja nie mogłam się ruszyć. W końcu się otrząsnęłam i zamknęłam podwoje mojego domu. Poszłam z powrotem do łóżka z nadzieją, że nic się już nie wydarzy. Oczywiście musiałam wyjść jeszcze z psem na spacer. Szłam tak szybkim krokiem po wąskiej uliczce oświetlonej tylko nikłymi światłami starych latarni. Chłód przeszedł już moje ciało pomimo, że byłam naprawdę ciepło ubrana. Coś tak mnie podkusiło aby odwrócić się za siebie. Może dlatego, że w drodze do domu nie robiłam tego na tyle często aby zauważyć, że ktoś za mną podąża więc po prostu środki ostrożności. Był za mną jakiś wysoki gość w kapturze na głowie. Natychmiast przyspieszyłam kroku. Następnie skręciłam w ulicę na której znajdował się mój dom. Do furtki już praktycznie biegłam. Na szczęście mój pies mnie nie spowalniał. Nagle ktoś  chwycił mnie za ramię, a co było następstwem tego, natychmiastowo zmuszona byłam się odwrócić. Przede mną stał chyba raczej chłopak. Z niebieskimi oczami. Te oczy gdzieś już widziałam tylko nie mogłam sobie przypomnieć gdzie. Miał na twarzy wyryty złowieszczy uśmieszek.  Zaczęłam się wyrywać lecz jego uścisk był bardzo mocny. Nagle przyszedł mi do głowy jeden pomysł. To był na prawdę bardzo dobry pomysł.
- Lux ! - jak na zawołanie mój pies rzucił się na owego mężczyznę powodując, że ten puścił moje ramię. Szybko zaczęłam biec odciągając psa . 
- Byle do domu, byle do domu!- powtarzałam sobie cały czas. Wbiegłam na posesję i jak najszybciej zamknęłam za sobą furtkę. Koleś coś jeszcze krzyczał ale już go nie słyszałam bo wchodziłam do mojego celu. Jak dobrze, że mój ojciec nauczył tej sztuczki Lux’a. Zawsze powtarzał, że jak jego nie będzie to ktoś musi mnie obronić. Zawsze robiłam sobie z tego żarty ale teraz dziękowałam, że coś takiego przewidział. Zeszłam do piwnicy upewnić się, że wszelkie okna są zamknięte. Dałam psu dwa razy większą porcję jedzenia, no bo w końcu sobie zasłużył.  Cholernie się bałam. Ale nie miałam ochoty dzwonić do rodziców z tą całą sprawą  bo znowu uznaliby, że nie mogę sobie poradzić bez nich nawet przez kilka godzin . Oraz, że jestem uzależniona od ich wsparcia. Chciałam pokazać, że jestem już dojrzała. Wzięłam długi prysznic. Ciepła woda zawsze idealnie koiła moja nerwy i napięte ciało. Ubrałam  przyduże dresy i tak samo dużą bluzkę. Położyłam się do łóżka zmęczona całym tym  dniem. Wstałam z łóżka i udałam się w stronę okna. Lubiłam patrzeć na ludzi przechodzących przez  ulicę. Zastanawiałam się jakie życie wiodą, jakie mają problemy. Lecz teraz moja uwaga w pełni skupiła się na tym samym typie, który czegoś chciał na spacerze. Zauważyłam, że wkłada coś do skrzynki na listy, a potem odchodzi. Poczekałam chwilę, a następnie poszłam sprawdzić co znajdowało się w skrzynce.

Drżącymi  rękoma otworzyłam mały papierek zwinięty na pół.


Jeżeli zrobisz jeszcze raz taką sztuczkę pożałujesz. Przed nami się nie ucieka. Zapamiętaj to.  Miłych snów. xx


Jedyna myśl jaka teraz przychodziła mi do głowy dotyczyła tych chłopaków z parkingu. Weszłam do domu i jak najszybciej pragnęłam usnąć, i obudzić się ze świadomością, że to był tylko głupi sen.  Jeszcze chwilę rozmyślałam, aż zmęczenie do końca ogarnęło moje ciało.Do otworzenia oczu zmusił mnie sygnał budzika. Marudząc pod nosem poszłam do łazienki ogarnąć nieład na mojej twarzy. Po szybkim prysznicu przyszedł czas na wybieranie stylizacji na dzisiejszy jakże pięknie zapowiadający się dzień.
Aby nie powtórzyła się ta sytuacja co wczoraj wybrałam dzisiaj czarne, obcisłe rurki i szarą bluzę z GAP’a . Wzięłam plecak i jabłko ze stołu. To mi cudem wystarczało jak na śniadanie. Musiałam iść dość szybkim krokiem aby dotrzeć do szkoły na czas. Wchodząc przez główne wejście modliłam się aby nie spotkać któregoś z NICH.
 Weszłam do klasy, w której miałam mieć biologię i szukając wolnego miejsca wylądowałam obok blondynki. Z wyglądu wydawała się być całkiem miła.
- Cześć, jestem Chloe, a ty musisz być nowa. Nigdy wcześniej cię tu nie widziałam.
- Tak, masz rację. Mam na imię Elle. - odpowiedziałam trochę nieśmiało. Dziewczyna była dosyć blada, choć w końcu to Londyn. Nie mogłam od wszystkich oczekiwać nie wiadomo jakiej opalenizny bo zdawałam sobie sprawę, że w tym mieście to wręcz niemożliwe. Długie blond włosy opadały kaskadami na jej ramiona. Niebieskie oczy przenikliwie badały moją twarz, na której po krótkim czasie pojawiły się pierwsze wypieki. Odwróciłam od niej twarz. Nie lubiłam kiedy ktoś bardziej mi się przygląda. W czasie kiedy nauczyciel się jeszcze nie pojawił opowiedziała mi trochę o szkole i o ludziach. Pewnie mogłaby tak nawijać w nieskończoność gdyby do klasy nie wszedł  ten, który odwiedził mnie wczorajszego wieczoru. Był ubrany w czarne rurki, BARDZO OBCISŁE  rurki, biały t-shirt i czarne converse. Usiadł w ławce, która o dziwo znajdowała się obok mojej. Uśmiechnął się pod nosem. 
-Nie patrz się tak Elle! - Skarciła mnie moja podświadomość. Szybko odwróciłam głowę. Chloe chyba zauważyła, że się mu przypatruję bo podała mi mała karteczkę na której widniało:
Wiesz kto to?
Odpisałam:
Nie


Ma na imię Harry. Zadaje się głównie z tymi czterema . Musiałaś ich widzieć, nie da się nie zauważyć . Nie mają zbyt pozytywnej opinii. Lepiej się z nimi nie kontaktuj...


Jasne. 

 Akurat w trakcie moich jakże głębokich przemyśleń wszedł nieźle spóźniony profesor. Lekcja minęła dość spokojnie. O dziwo bo obok mnie siedział Harry, który tylko od czasu do czasu zerkał na mnie jakby chciał się upewnić, że nadal oddycham. 
Nareszcie zadzwonił dzwonek. Chole zaproponowała abym usiadła z nią na przerwie w stołówce to zapozna mnie z jej znajomymi. Nie miałam nic przeciwko temu.
 Kiedy w końcu dotarłyśmy do stolika pod oknem zobaczyłam, że trzy miejsca są już zajęte. Przy jednym siedziała dziewczyna z lekko fioletowymi włosami, błękitnymi oczami dość jasną cerą, taką jak u Chloe. Obok niej siedział chłopak. Taki naprawdę nijaki. Ciemne, dłuższe włosy, brązowe oczy.  Ostatnie miejsce zajęła również dziewczyna. Bajeczne brązowe, długie, lekko falowane włosy. Trochę bardziej opalona jak na tutejszych nastolatków i ciemno brązowe oczy. 
- Hej! Chciałam wam przedstawić kogoś. To jest Elle - pokazała na mnie po czym zajęła miejsce przy stoliku. Poszłam w jej ślady. 
- Hej. - powiedziałam.
-Cześć. Miło nam cie poznać. Skąd jesteś, nie widziałam cię tu wcześniej. Ohh masz piękne oczy! A te włosy. - powiedziała chyba na jednym wdechu dziewczyna na przeciwko mnie.
- Daj jej żyć Pierrie. - odezwała się Chloe. Byłam jej ogromnie wdzięczna gdyż nie miałam zamiaru odpowiadać na te wszystkie pytania. Trochę mnie nudziło ich towarzystwo więc stwierdziłam, że zwiedzę trochę szkołę.
- Na chwilę was opuszczę. Chloe spotkamy się przed klasą?
- Pewnie - odpowiedziała, a ja ruszyłam na swoją własną, prywatną wycieczkę. 
Okazało się, że nawet spokojnie korytarzem nie mogę przejść bo jakiś dupek zaczął się do mnie podwalać.
- Hej kochanie! Jak masz na imię? -  
 - Czy wszyscy chłopcy w tej szkole są aż tak pewni siebie? - zapytałam sama siebie. 
- Sorry ale nie mam w zwyczaju rozmawiać z nieznajomymi. - szłam nadal w niewiadomym dla mnie kierunku. Skręciłam w wąski korytarz modląc się aby ta przybłęda dała sobie spokój. Ten jednak miał chyba inne zamiary. Złapał mnie za rękę i przycisnął do ściany.Znajdowałam się w miejscu gdzie aktualnie nikogo nie było. I nawet nikt nie usłyszałby moich ewentualnych krzyków. 
- To może lepiej się poznamy. - powiedział tym swoim obrzydliwym głosem. 
Co prawda nie był jakoś specjalnie brzydki ale z pewnością daleko mu było do mojego ideału. Już miał mnie pocałować gdy nagle usłyszałam jakiś chrapliwy głos. Chwilę zajęło mi uświadomienie sobie do kogo należy, lecz zaraz sobie przypomniałam. Niedaleko nas stał Harry.
- Zostaw ją. - powiedział i ruszył w naszym kierunku. Chłopak jak na zawołanie puścił mnie i w mgnieniu oka już go nie było. Stałam teraz naprzeciwko Harry’ego. Już po raz któryś znajduję się w tak niekomfortowej sytuacji, z panem Haroldem w roli głównej. Moja podświadomość próbowała wymyślić jakikolwiek plan aby uniknąć jego przerażającego wzroku. Zielone niegdyś oczy zasnute były teraz gęstą, czarną mgłą.
 Był wkurzony.
- Emm … Dzięki - odburknęłam, bo tylko na tyle mnie było stać. On tylko lekko się uśmiechnął i schował kosmyk moich włosów, który gdzieś się zaplątał. Gdzie się podział Harry z przed kilku sekund? On zmieniał maski w zaskakującym dla mnie tempie. 
- Nie ma za co. To była czysta przyjemność. - powiedział z wyraźnym uśmiechem na twarzy ukazując śnieżnobiałe zęby. Aby przerwać ten trans obróciłam się na pięcie i miałam zamiar wrócić tam skąd przyszłam ale powstrzymała mnie stanowcza ręka. 
- Nie sądzisz, że należy mi się jakaś nagroda? - kiedy wypowiadał te słowa coraz większy uśmiech widniał na jego perfekcyjnej twarzy. 
- Nie. Ponoć to była dla ciebie czysta przyjemność. - poczułam nagły przypływ odwagi.
- Nie zwracaj się do mnie w taki sposób Ell - jego głos diametralnie się zmienił. Był teraz ostry i chłodny.
- Masz u mnie dług Elle, nie myśl, że o tym zapomnę. Z resztą, nie martw się. Już nikt cię nie tknie. Ja zawszę pilnuję tego co moje. - powiedział to i odszedł. Z jego twarzy nie mogłam nic wyczytać. Był jak posąg wypowiadając te słowa. Mogę powiedzieć, że trochę się go bałam. Dotarłam pod klasę z lekkim opóźnieniem. Chloe już na mnie czekała.
- Hej. Przepraszam za spóźnienie. Coś mnie zatrzymało.
- Nic się nie stało. Czekaj coś czy ktoś?  
- Emm no może jednak ktoś. Ale to nic specjalnego.
- Ell, powiedz mi, czy to był Harry?
- Nie, skądże! -  musiałam skłamać, nie miałam innego wyjścia. Nie znałyśmy się zbyt długo ale byłam pewna, że zaczęłaby panikować. 
- Ok. Nie wnikam. -  weszłyśmy do klasy i zajęłyśmy swoje miejsca. W głowie nadal siedziały mi te słowa : „ Ja zawsze pilnuję tego co moje.”
 Lekcje minęły dość spokojnie, a kiedy się skończyły pożegnałam się z Chloe, Perrie  oraz co się potem okazało Zac’iem i Eleonor. Udałam się w stronę wyjścia z terenu szkoły i usłyszałam ten sam chrapliwy głos. 


- Dokąd idziesz piękna?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz