Kiedy go wreszcie ujrzałam ogromnych rozmiarów kamień spadł mi z
serca. Może nasza rozłąka nie trwała nie wiadomo jak długo ale mi, dni dłużyły
się wyjątkowo uciążliwie. Stał w przedsionku jakby dopiero co wszedł. Myślałam,
że zobaczę na jego twarzy ogromny uśmiech lecz widziałam tylko to, że był
wściekły. Nie miałam pojęcia na co...
- Elle? - powiedział twardo - Musimy
porozmawiać. - Nie czekając na moją odpowiedź wyciągnął mnie z domu. Szliśmy
równym krokiem w stronę parku. Gwiazdy oświetlały nikłe ścieżki biegnące po
parku i niestety ponurą twarz Luke'a. Był cały spięty. Widocznie chyba nie
wszystko podczas wyjazdu przebiegło po jego myśli. Zatrzymał mnie nagle i
przyparł do drzewa. Nie wiedziałam co się dzieje. Nigdy się tak nie zachowywał.
Położyłam dłonie na jego klatce aby jak najbardziej zwiększyć odległość między
nami. Powinnam teraz siedzieć w domu i zastanawiać się nad wymówkami, które
będę zmuszona zafundować Chloe w szkole następnego dnia, a nie siedzieć w parku
z nieźle wkurzonym "bliskim przyjacielem".
- Dlaczego dzisiaj się z nim spotkałaś? -
jego wzrok zabijał mnie wewnętrznie.
- O czym ty mówisz? - próbowałam udawać,
że nic się nie stało.
- Elle, nie pogrążaj się. - zacisnął mocno
szczękę. Przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz. Bałam się go.
- Spotkaliśmy się przypadkiem.
- Czy ty siebie słyszysz Elle?! - ryknął.
Ptaki, które znajdowały się w pobliżu poderwały się do lotu. - Odpowiedz
mi!
- Ja, nic złego nie zrobiłam. -
powiedziałam ciszej. Nie chciałam go jeszcze bardziej wyprowadzić z równowagi.
- Jak to nic?! Właśnie, że zrobiłaś Elle!
Spotkałaś się ze Styles'em!
- My puszczaliśmy tylko statki. -
zabrzmiało to tak żałośnie i dziecinnie, że od razu skarciłam się w myślach. Na
moją odpowiedź Luke wybuchł niekontrolowanym śmiechem. Po chwili opanował się,
a jego wzrok znów mnie zabijał.
- Ja pałętam się po tym jebanym kraju aby
zapewnić ci bezpieczeństwo, a ty spotykasz się z chłopakiem, który cię
prześladuje, Elle!
- Nie chciałam. Przepraszam cię Luke. -
Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. W głębi duszy wcale nie żałowałam
tego spotkania z Harry'm. Wiem, że było to nie odpowiedzialne ale przecudowne.
W pewnym sensie... Jego ciepła dłoń starła płyn z polika i delikatnie go
masowała. Zdecydowanie miał wahania nastroju.
- Nie rozklejaj się tylko obiecaj, że już
nigdy się z nim nie spotkasz.
- Obiecuję. - przytulił mnie czule.
Martwił się.
- Chodź, wracamy do domu. - powiedział już
znacznie delikatniej. Chwycił moja dłoń i ruszyliśmy w drogę powrotną. Nagle
przypomniałam sobie o jednej naprawdę ważnej rzeczy.
- Luke?! Co ty zrobiłeś z Lux'em?
- Myślisz, że wszyscy są tak samo
nieodpowiedzialni jak ty? Na czas mojego wyjazdu był u pani Bein, mojej
sąsiadki. Ale wiesz, dzięki, że się nim zainteresowałaś. - wyrzuty sumienia nie
dawały mi spokoju. Jak mogłam zapomnieć o własnym psie? Kiedy dotarliśmy do
domu Luke nawet mnie nie przytulił, nic. Było już grubo po dwudziestej
pierwszej i moi rodzice najwidoczniej znajdowali się w swoim pokoju. Ostatnio
nasze relacje nie są zbytnio dobre, ale zawsze są. Weszłam cicho do mojego
pokoju i przebrałam się w piżamę. Ułożyłam się wygodnie na łóżku i zaczęłam
czytać jedną z moich ulubionych książek. Czytałam przeszło godzinę i sen zaczął
mi już poważnie przeszkadzać w odkrywaniu dalszej historii powieści.
Kiedy już prawie odpłynęłam mój telefon zaczął dzwonić. Numer był zastrzeżony. Nie
myśląc więcej odebrałam.
- Halo? - odezwałam się wyraźnie zaspanym
głosem.
- Witaj Elle. - usłyszałam bardzo gruby
głos. Z pewnością właściciel nie był moim znajomym.
- Mam nadzieję, że cię nie
obudziłem.Przepraszam, że ostatnio praktycznie nie przesyłałem ci żadnych
wiadomości, ale sama wiesz - praca i te sprawy. Postaram się nadrobić
zaległości. Dobranoc królewno! - usłyszałam już tylko sygnał rozłączonego
połączenia. Wiedziałam kim była t a osoba.
Czy "K" dostał w pakiecie
darmowe minuty?!
Nazajutrz wstałam wcześniej niż zwykle. Chciałam kupić Chloe, Perrie i Eleonor kawę aby chociaż trochę je udobruchać. Po wyszykowaniu się zeszłam do kuchni. Zdziwiłam się, że o tak wczesnej porze moi rodzice będą w pełni ubrani i gotowi do wyjścia do pracy. Posłałam im wymuszony uśmiech i wzięłam się za szykowanie sobie śniadania. Po jakże obfitym posiłku składającym się głównie z plasterków sera i winogron wyszłam na podjazd. Wsiadłam do mojego samochodu i ruszyłam do kawiarni. Zaparkowałam na jednym z nielicznych wolnych miejsc i weszłam do środka. W oka mgnieniu moja szczęka już była na podłodze. Przy jednym ze stolików siedzieli o n i. Odwróciłam się szybko i czym prędzej wyszłam z kawiarni. Modliłam się aby żaden z nich mnie nie zauważył. Jeszcze tego by mi brakowało. Obiecałam Luke'owi, że będę trzymać się z daleka od Harry'ego, a znając go miał raczej na myśli Harry'ego i całą jego zgraję. Wsiadłam do samochodu i głośno odetchnęłam. Niezły początek tygodnia. Kiedy ruszałam zauważyłam, że "kłopoty" właśnie wychodzą z budynku. Wjechałam już na ulicę i wtopiłam się w resztę samochodów. Nie powinni mnie zauważyć. Miałam jeszcze godzinę do rozpoczęcia pierwszych zajęć. Spokojnie mogłam podjechać do innej kawiarenki. Po szczęśliwym zakupieniu moich "prezentów" skierowałam się do szkoły. Kiedy miałam wysiadać mój telefon zaczął dzwonić. Nie patrząc na to kto dzwoni odebrałam. Po usłyszeniu pierwszych słów powitania po raz kolejny miałam ochotę się po prostu zarżnąć...
- Oh, Elle. Coś dzisiaj wcześniej wyszłaś z domu. - znów ten sam głos co wieczorem.
- Owszem. Czego chcesz? - próbowałam brzmieć poważnie ale w środku zżerało mnie ze strachu i obaw.
- Jak by ci to powiedzieć... - zamyślił się - Moja praca jest strasznie nudna. Pisanie sms'ów wbrew pozorom bardzo wyczerpujące. Powinnaś być z siebie dumna Ell. Jesteś moją codzienną dawką niezapomnianych atrakcji.
- Jesteś chory.
- Może tylko lekko podziębiony, ale dziękuję, że się troszczysz skarbie.
- Nie nazywaj mnie tak.
- To już zależy tylko i wyłącznie ode mnie. Czyżby wczoraj Luke nie był w nastroju do dłuższych rozmów? Tak mi przykro. On też przechodzi trudne chwile Ell. Spróbuj go zrozumieć. Nie każdy potrafi poradzić sobie z nieznośnym braciszkiem.
- Luke nie ma brata. - powiedziałam twardo. Nie ma przynajmniej takiego, o którym wiem...
- Hmm no cóż. Bywa. Nie myśl, że zobaczysz i zrozumiesz cały wszechświat Elle.
- On mi mówi o wszystkim. Wiedziałabym. - upierałam się.
- Niespodzianka! Jednak nie każdy cię kocha tak bardzo jak myślisz. Lecz wiedz jedno. Ja zawsze przy tobie będę. - rozłączyłam się.
Nie chciałam go już dłużej słuchać. To było niemożliwe. On nie ukrywałby przede mną tak istotnej informacji. Znałam go od dziecka. Pewna tego, iż "K" blefuje ruszyłam do szkoły. Na korytarzu odnalazłam moje przyjaciółki i wręczyłam napoje. Oczywiście nie obyło się bez oczywistych pytań typu
"Co się z tobą działo?" albo " Gdzie przez ten czas byłaś?" lecz nie zagłębiały się już dalej w historię ostatniego tygodnia. Przez prawie cały dzień nie zauważyłam nikogo niepokojącego. Harry i jego kumple chyba najwyraźniej nie przyszli na zajęcia. Chloe i reszta zwolniona była dzisiaj z angielskiego i musiałam sama spędzić ostatnią przerwę. Wyjmowałam właśnie potrzebne mi podręczniki z mojej szafki kiedy poczułam mocny zapach męskich perfum. Poznałabym je wszędzie. Harry. Jego dłoń dotknęła mojego biodra, a druga odgarnęła włosy z szyi na jeden bok. Niespodziewany dreszcz przeszedł przez całą długość mojego ciała. Odwróciłam się do niego przodem.
Był uśmiechnięty tak samo jak wczoraj nad strumykiem. Zmierzyłam jego sylwetkę wzrokiem. Jak zwykle ubrany był w przetarte już czarne spodnie i białą koszulkę przez, którą prześwitywały jego tatuaże. Przypomniałam sobie słowa Luke'a. On chciał dla mnie najlepiej. Prawda? Wysunęłam się z objęcia chłopaka i szybkim krokiem ruszyłam w stronę sali, w której miały odbyć się moje zajęcia. Nie musiałam patrzeć się za siebie aby mieć pewność, że buzia Harry'ego jest teraz szeroko otwarta ze zdziwienia. W sumie ja też byłabym na jego miejscu lekko skonsternowana. Wczoraj idealnie spędziliśmy razem czas, gadaliśmy i śmialiśmy się. A dzisiaj? Nawet się do niego nie odezwałam. Może gdyby nie ostrzeżenia mojego przyjaciela miałabym ogromne wyrzuty sumienia ale teraz kiedy mi to wszystko powiedział, nie czuję się tak źle. Lekcja pomimo tego, że była przeraźliwie nużąca minęła dosyć szybko.
Szłam pośpiesznie do domu. Chciałam mieć już za sobą wszelkie zadane dzisiaj prace domowe. Przez całą drogę czułam się obserwowana. Usłyszałam ciężkie kroki za mną. Nie musiałam się odwracać aby zobaczyć kto to. Wiedziałam kto jest tą osobą, i wcale się nie cieszyłam.
- Elle. - powiedział twardo. Mogłam przypuszczać, że moje dzisiejsze zachowanie nie zastanie mi zapomniane. Zatrzymałam się. Stałam tyłem do niego. Chwycił mnie za ramię i w ten sposób znalazłam się z nim twarzą w twarz. - Elle. - powtórzył. Nie uzyskał ode mnie żadnej odpowiedzi. Przecież obiecałam... - Elle do cholery odezwij się do mnie! - nadal nic. Cisza. - Co się stało? Wczoraj było idealnie. Wiesz o tym! - nawet przez krótką sekundę nie przyszło mi na myśl aby mu odpowiedzieć. Miał rację...
- Dobra, jeżeli nie masz zamiaru mi odpowiadać to ok. Wezmę to za potwierdzenie, ale wiedz, że i tak się dowiem o co chodzi. - powiedziawszy to w końcu puścił moje ramię. Piekło niemiłosiernie. Patrzyłam przez krótką chwilę jak odchodzi. Samotna łza zamajaczyła w moim oku. Nie mogłam przez niego płakać. Nie mogłam płakać dlatego, że miał rację.
W kieszeni mojej kurtki rozbrzmiał mój telefon. Nawet nie musiałam zgadywać.
Być może wstał lewą nogą...
Jego nie oszukasz. Mnie z resztą też. Dowiemy się o tobie całej prawdy. Jeśli nie po dobroci to wyrwiemy ją z ciebie siłą. Wybieraj, czas mija...
"K"
***
Dziękuję za ostatnie komentarze. Z nimi
tworzyło się o niebo lepiej. Co dziwne cały ten rozdział napisałam przy
piosenkach z "Mamma Mia!"... Nie nic. :)
Mam nadzieję, że się Wam spodobało i liczę
na Wasze komentarze. Wbrew pozorom są jednak dla mnie ważne. xoxo
Spodobało to mało powiedziane. Ten rozdział jest BOSKI!!!!
OdpowiedzUsuńCzekam na next'a!!!
Całuski Claudia xxx
Jest trochę późno (tak tylko trochę xd) i piszę na telefonie, więc napiszę krótko i zwięźle. Rozdział super, jestem bardzo ciekawa co będzie dalej i o co chodziło z bratem Luka ... Maybe jest to tajemniczy K lub Harry ... Nie wiem ;D to ja czekam na nn ;**
OdpowiedzUsuń~Nix
Bardzo fajny, cudny! Czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńJezu, jak zwykle coś musiało się zwalić...
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na nexta! xx
W GŁOWIE MAM TYLKO JEDNO PYTANIE: KIM DO CHOLERY JEST "K" ?!
OdpowiedzUsuńCZEKAM NA NEXTA!
Oliwia xx
Hahahaha, ten rozdział nie jest wcale śmieszny ale mam lekko zrytą psychikę, więc poprawiłaś mi humor.
OdpowiedzUsuń"Czy "K" dostał w pakiecie darmowe minuty?"
Bardzo lubię, gdy autor powieści detektywistycznej (zgodziła się, że fanfiction detektywistyczne?) pomimo napiętej atmosfery wkłada w dzieło swojej ręki poczucie humoru.
Dostał pakiet stu sms-ów z t-mobile i nie ma co z nimi zrobić. Biedak.
Dużo dzieje się w tym rozdziale.
Pomomimo tej nagłej furii Luke'a, nie wierze, że Harry jest zły. Może tylko trochę, ale to nie on jest "K". Luke też nim nie jest. Może to ten 'brat' o którymy wspominał "K" przez telefon? Ale po co miałby wspominać sam o sobie?
Na miejscu Harry'ego byłabym zdołowana. Stara się. Elle, on nie może być zły. Wiesz o tym.
A co z tą misją Luke'a?
I, "K", weź snicersa albo coś bo już denerwujesz.
Chociaż, gdyby tak przyczepić się do "Lecz wiedz jedno. Ja zawsze przy Tobie będę"... Brzmi to romantycznie xd Elle ma wiernego adoratora. Jest lekko etykiety i chory na umyśle, ale liczą się intencje.
Idę czytać następny!
- super pro tajemnicza @Ol_xd