Nie ładnie jest tak pić pod nieobecność rodziców ,
nieprawdaż Elle? Lepiej uważaj, nie znasz miejsca ani godziny. Miłości koniec
już blisko...
K.
- O kurwa - tylko tyle byłam w stanie z siebie
wydusić. Ktoś mnie obserwował. To była pewne. Nie wiedziała czy nadal mnie widzi. Dreszcz
strachu przeszył moje ciało na tę myśl. Nie rozważając już dłużej rzuciłam się w kierunku drzwi i szybko
zamknęłam je na wszelkie zamki. Następnie pognałam w stronę okien aby we
wszystkich opuścić rolety. Potrzebowałam chociażby psa aby mieć do kogo się
przytulić i nie być samotna. Nie ma co, rodzice się na prawdę popisali.
Zostawili mnie tak na te pare dni samą. Jedyne co mi pozostało to pełna
lodówka i świstek papieru na, którym nie ma nawet powodu ich niezwłocznego
wyjazdu. Oni są pewnie na jakieś Florydzie, a mnie ktoś prześladuje. Czułam się
jak Kevin sam w domu.
-A może faktycznie porozkładać jakieś pułapki, tak na wszelki wypadek jakby ten ktoś zechciał wejść... - pomyślałam - Dobra, po tym alkoholu mi do końca odbija.- Poszłam na górę, nadal kurczowo trzymając w ręku telefon. Zapaliłam lampkę nocną i spojrzałam na wyświetlacz. Było już grubo po północy. Wszystko działo się strasznie szybko.
-A może faktycznie porozkładać jakieś pułapki, tak na wszelki wypadek jakby ten ktoś zechciał wejść... - pomyślałam - Dobra, po tym alkoholu mi do końca odbija.- Poszłam na górę, nadal kurczowo trzymając w ręku telefon. Zapaliłam lampkę nocną i spojrzałam na wyświetlacz. Było już grubo po północy. Wszystko działo się strasznie szybko.
-Walić to. - powiedziałam i runęłam na
moje ukochane łóżko. Miałam zamiar jutro medytować nad sensem tego pieprzonego sms'a.
Tak bardzo chciałam usnąć. Moje szczere pragnienia poszły na marne i tak cały
czas rozpamiętywałam to co ten "K" mi napisał. A co
jeśli to ona ? Miłości koniec już blisko , miłości
koniec już blisko. Powtarzałam to i szukałam jakiejkolwiek wskazówki do
wyjaśnienia znaczenia tego wyrażenia. Nic, pustka. Pomyślałam, że może chodzi o moich rodziców. W sumie to na pewno nie mógł mieć na myśli o nikogo innego. Żadnej
innej osoby nie kochałam. Chyba ... Moje rozmyślania po raz kolejny przerwał
dźwięk telefonu. Błagałam aby nie był to"K".
Kochanie , nie rozmyślaj tyle bo jutro będziesz miała
jeszcze gorszego kaca.
Śpij dobrze ...
K.
- Kto to do cholery jest? I skąd ... -
zerwałam się z łóżka i pobiegłam do okna, które wychodziło na ulicę. Niby nic
podejrzanego nie zauważyłam i kiedy już miałam wracać zobaczyłam sylwetkę
mężczyzny w kapturze. Wsiadał do czarnego Mustanga i kilka sekund później
odjechał z piskiem opon. - Czy to był "K" ? -
Moje serce nie mogło doprowadzić się do
normalnego stanu. Biło jak oszalałe.
Najlepszym lekarstwem na moje zszarpane
nerwy był sen. Położyłam się na łóżku i głowę wtuliłam w poduszkę. Moje myśli
błądziły wokół Harry'ego, "K" i ostatnich przygód. W
końcu udało mi się zasnąć.
Musiałam otworzyć oczy gdyż mój telefon
nie dawał mi spokoju. Ktoś na siłę chciał się ze mną skontaktować. Odebrałam
nawet nie patrząc kto to. O dziwo nie był to ani Harry ani Chloe tylko Luke .
- Hej , przepraszam, że dzwonię o tej
porze ale ...
- Nie spoko. Nie martw nie jestem w szkole
- przerwałam mu - Co chciałeś?
- Nie miałabyś ochoty się spotkać? Trochę
się za tobą stęskniłem, z resztą Lux też.
- Oczywiście! - spadł mi z nieba z tą
propozycją. Nawet zapomniałam, że on też był przecież w Londynie.
- To skoro nie jesteś w szkole może za
godzinę w parku na rogu Madison Street?
- Ok, do zobaczenia! - rozłączyłam się.
Ten dzień zaczynał się wyjątkowo dobrze.
Nawet nie bolała mnie aż tak głowa.
Wzięłam tylko Advil, który leżał na dnie mojej szafki nocnej. Ogarnęłam się i
miałam już wychodzić kiedy mój telefon znowu oznajmił, że ktoś do mnie dzwoni.
Tym razem był to Harry.
- Nie, nie tym razem. Nie zepsuje mi tego dnia.- Odrzuciłam połączenie i wyłączyłam telefon. Sprawy z nim zaszły już za daleko. Czas się od niego odizolować. Z uśmiechem na twarzy przemierzałam kolejne przecznice zmierzając do mojego celu. Już z oddali widziałam Luke'a z Lux'em. Luke był z tego przedziału mężczyzn, którzy pomimo swojej ogromnej urody nie mają dziewczyny. Nigdy nie startował do mnie ani ja do niego. Może to powód tego, że już tak długo jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi? Luke miał 19 lat i był no, dość wysoki i dobrze zbudowany. Miał ciemne włosy postawione na żel do góry lecz czasami swobodnie opadały mu na czoło tworząc przeuroczą grzywkę. Miał niesamowite oczy - lazurowe. Zawsze kiedy je widziałam robiło mi się cieplej na sercu. Były pełne życia. Pomachałam mu i podbiegłam.
- Nie, nie tym razem. Nie zepsuje mi tego dnia.- Odrzuciłam połączenie i wyłączyłam telefon. Sprawy z nim zaszły już za daleko. Czas się od niego odizolować. Z uśmiechem na twarzy przemierzałam kolejne przecznice zmierzając do mojego celu. Już z oddali widziałam Luke'a z Lux'em. Luke był z tego przedziału mężczyzn, którzy pomimo swojej ogromnej urody nie mają dziewczyny. Nigdy nie startował do mnie ani ja do niego. Może to powód tego, że już tak długo jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi? Luke miał 19 lat i był no, dość wysoki i dobrze zbudowany. Miał ciemne włosy postawione na żel do góry lecz czasami swobodnie opadały mu na czoło tworząc przeuroczą grzywkę. Miał niesamowite oczy - lazurowe. Zawsze kiedy je widziałam robiło mi się cieplej na sercu. Były pełne życia. Pomachałam mu i podbiegłam.
- Cześć, dawno Cię nie widziałem.
Stęskniłem się. - powiedział to i wydął dolną wargę.
-Oj zamknij się, dobrze wiesz, że to na
mnie nie działa. - przytuliłam go mocno. Od razu poczułam jego zapach.
Brakowało mi go. Kiedy już się od siebie oderwaliśmy zabrałam się za
przywitanie mojego ... naszego psa.
- To nie fair. Lux jest lepiej traktowany
niż ja. - znowu wydął tę cholerną wargę.
- Nie przesadzaj.To co u ciebie? Gdzie
pracujesz?
- Na razie u znajomego mojego ojca w
Simpson&Evans Entertainment. Pomagam przy obróbkach muzycznych. Nareszcie
robię coś z moim życiem - uśmiechnął się lekko i podrapał po karku.
Dobrze wiedziałam co kiedyś przeszedł i nie chciałam rozdrapywać jego jeszcze
świeżych ran. Zaplątany był w handel narkotykami, sam ćpał. Działał w jakimś
nielegalnym gangu. Często wychodził w piątki wieczorami mówiąc rodzicom, że do
kumpli lecz ja wiedziałam, że szedł na wyścigi samochodowe. Kiedy
policja deptała im już po piętach postanowił z tym skończyć. Odszedł z gangu,
a jego ojciec wysłał go na odwyk. Przez ten rok strasznie mi go brakowało.
Została mi wtedy tylko Summer. Po roku wrócił jakby nowo narodzony. Nie
wspominaliśmy już o tym co było. Dla nas liczyło się tylko to co jest. A
byliśmy tylko my. Kiedy mój ojciec postanowił, że się przeprowadzamy
załamałam się. Miałam zostawić Summer i Luke'a? Na szczęście mój przyjaciel
pomyślał o tym aby ruszyć na przód i przeprowadził się razem z nami do
Londynu. Z pozoru nigdy nie widzimy ile dana osoba przeszła. Widzimy to co robi
i kim w danej chwili jest. Aby poznać co się z nią działo kiedyś trzeba być na
prawdę wyjątkowym ... no albo agentem FBI. Uśmiechnęłam się do niego pokrzepiająco
i jeszcze raz przytuliłam. Szliśmy tak wzdłuż alejek rozmawiając o wszystkim i
o niczym. Oczywiście nie zaśmiecałam Luke'owi głowy moimi problemami z "K"
ani z Harry'm. Zaczęło się już ściemniać więc odprowadził mnie do domu. Na
pożegnanie pocałował mnie w policzek i szeroko uśmiechnął. Zaśmiałam się tylko
i pomachałam na pożegnanie. Weszłam do pustego domu. Zapaliłam światło w kuchni
i po raz kolejny nie mogłam zaczerpnąć powietrza. Na blacie kuchennym siedział
jakby nigdy nic Harry. Złość buzowała w moich żyłach. Wczoraj zostawił mnie tak
po prostu, a teraz nie wiem od ilu godzin siedzi w mojej kuchni!
- Co. Ty.Tu.Robisz?! - starałam się
akcentować każdy wyraz aby dokładnie zrozumiał mój przekaz.
- Nie odbierałaś telefonów. Nie było cię
dzisiaj w szkole.
-Więc siedzisz tu tylko dlatego, że nie
odbieram od ciebie telefonów?! Nie przyszło ci do głowy, że jeśli nie odbieram
to albo nie chcę z tobą rozmawiać albo jestem zajęta czymś z kimś!? - jego oczy
pociemniały, a twarz przyjęła inny wyraz. Ten, którego nie lubiłam i szczerze
się obawiałam.
- Czyli przyznajesz, że byłaś z jakimś
chłopakiem? - zapytał chyba trochę za spokojnie jakby nie chciał wywołać
niepotrzebnie burzy. Bardzo przemyślanie pan postępuje, panie Harry.
- Dlaczego od razu z chłopakiem?! Czy
kiedy nie chcę się z tobą kontaktować to od razu muszę być z chłopakiem?! Ale dla twojej wiadomości to tak! Byłam przez cały dzisiejszy dzień z
osobnikiem płci męskiej! I co ?! Zabijesz mnie?! - wykrzyczałam mu to prosto w
twarz. Miałam go dość, serdecznie dość. Powoli rujnował moje poukładane życie, a ja nie pozwolę aby mógł kontynuować to dalej. Poza tym on nie ma
żadnych uprawnień aby mnie w jakikolwiek sposób kontrolować i żądać abym mu
wszystko wyjaśniała. Nic dla mnie nie znaczy, a ja dla niego tym bardziej.
- On najzwyczajniej w świecie chce wszystkim pokazać na co go stać i jak może mieć wszystko pod swoją kontrolą.- próbowała wyjaśnić mi moja podświadomość. Tak. Tego byłam pewna. On prostu się mnie uczepił dla oklasków publiczności. Na moje słowa wstał i podszedł do mnie. Chwycił moje nadgarstki w swoją ogromną dłoń i zamknął w szczelnym uścisku.
- On najzwyczajniej w świecie chce wszystkim pokazać na co go stać i jak może mieć wszystko pod swoją kontrolą.- próbowała wyjaśnić mi moja podświadomość. Tak. Tego byłam pewna. On prostu się mnie uczepił dla oklasków publiczności. Na moje słowa wstał i podszedł do mnie. Chwycił moje nadgarstki w swoją ogromną dłoń i zamknął w szczelnym uścisku.
- Co do mnie powiedziałaś? - powiedział
powoli.
- Dobrze słyszałeś co. - mój ton nawet mnie
zaskoczył. Był pewny siebie i przepełniony złością.
- Nie odzywał się do mnie w taki sposób
Elle. Z kim byłaś?
- Myślisz, że jestem na tyle głupia i ci
wszystko powiem? Serio, aż tak nisko mnie oceniasz? - zaśmiałam mu się prosto
w twarz.
- Albo powiesz mi po dobroci albo sam się
tego dowiem ale już wtedy dla tego idioty nie będzie tak przyjemnie. To jak? -
na pewno nie odważyłby się zrobić czegoś Luke'owi. Sam jego wygląd przeraża
normalnych przechodniów. No miał kilka tam tatuaży i kolczyk w wardze ale mnie
to nie odstraszało. Z resztą jak Hazz mógł by sprawdzić co robiłam dzisiaj i z
kim... Przecież w czasie się nie cofnie?
- Coś tak sądzę, że nie dojdziemy do
porozumienia Harry. Mógłbyś już opuścić mój dom?
-Nie myśl, że wygrałaś Elle - puścił moje
dłonie i wyszedł trzaskając głośno drzwiami. 1:0 dla mnie.
Jak ja kocham tego wkurzonego Harrego <33 *.* Niestety nie mam czasu dzisiaj napisać dłuższego komentarza więc życzę weny i czekam na następny rozdział ^^
OdpowiedzUsuń~Izzy :P
Genialny! :o
OdpowiedzUsuńTo się nazywa talent. <3
zapraszam do mnie: http://kolorowa-biel.blogspot.com/ ;)
Niesamowity! Kocham tego bloga! Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! Dodaj jak najszybciej ♥♥
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :)
http://time-harry-styles-fanfiction.blogspot.com/
Hmm "K", ciekawe kto to.. ;>. Wkurzony Harry --> mrau xd
OdpowiedzUsuńWyczekuję kolejnego x
@EdziaCyrklaff