- Kochanie, miejmy to już za sobą. Pewnie zdążyłaś już zauważyć dawno temu, że coś jest nie tak. Często z mamą musi wyjeżdżać bez uprzedzenia. Gdybyśmy tylko mogli cofnąć czas... Wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej.
- O czym ty mówisz tato? - chciałam w końcu poznać wyjaśnienie tych wszystkich dziwnych zdarzeń, które prześladowały mnie na każdym kroku. Pragnęłam aby wszystkie moje wątpliwości zostały wreszcie rozwiane i abym miała czyste płótno i mogła wreszcie zacząć malować na nim moje nowe życie. Życie, które nie byłoby przesiąknięte kłamstwami i tajemnicami.
- Mamy długi kochanie. Duże długi, u ludzi, którzy na pewno nie życzą nikomu jak najlepiej. Kiedy musieliśmy wyjeżdżać to tylko dlatego aby uniknąć spotkania z nimi. Śledzili nas przez dłuższy czas. Dzisiaj mnie znaleźli... - nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam. To było niemożliwe aby moi rodzice mieli jakiekolwiek długi. Zwłaszcza nie u jakiejś mafii czy coś takiego. Zawsze byliśmy przykładną rodziną, no prawie. Skąd oni mieli takie kontakty?! Stałam tak przed nim z szeroko otwartymi oczami nadal nie dowierzając w to co miało miejsce przed chwilą. Jedyne co zrobił mój ojciec to przytulił mnie i wyszedł bez słowa. Zostawił . Po raz kolejny musiałam sama poradzić sobie z problemami wywołanymi przez moich rodziców. Wiedziałam, że dla nich to też jest ciężkie i raczej prędko się z tego nie podniosą ale co miałam powiedzieć ja? Moje dotychczasowe życie waliło się na moich oczach i nic nie mogłam z tym zrobić. Jedyne co mogłam uczynić to bezczynnie przyglądać się tej jakże spektakularnej katastrofie. Czy o to chodziło "K"? Czy właśnie takiego efektu oczekiwał? Chciał zobaczyć jak za jego sprawą świat przeciętnej dziewczyny ulega transformacji w piekło. Usiadłam na moim łóżku i zwinęłam się w kłębek. Cicho łkając próbowałam odtrącić od siebie wszystkie przytłaczające myśli. Nie miałam pojęcia co może stać się jutro. Czy tym razem może dźgną nożem moją matkę, czy podpalą dom? Nic nie było pewne. Teraz to kto inny władał przyszłością mojej rodziny. Zacisnęłam mocno oczy chcąc aby w ten sposób obrazy wywołane strachem zniknęły.
- Elle? Co się stało? - do rzeczywistości przywrócił mnie uspakajający głos Luke'a. Usiadł obok mnie i gładził delikatnie po plecach. Wtuliłam się w jego tors. Pozbierałam wszystkie resztki mojej siły aby w końcu móc odezwać się do towarzysza.
- Oni, oni moją długi Luke. U jakiegoś gangu, nie wiem dokładnie u kogo. To dlatego ojciec został pobity, dom zrujnowany. Pożyczyli pieprzone pieniądze, od jakiś pieprzonych ludzi i teraz mają te pieprzone długi. Co oni nam jeszcze zrobią? - powiedziawszy to potok łez wypłynął z moich oczu. Przytulił mnie jeszcze mocniej. Po chwili powiedział szeptem:
- Zaopiekuję się tobą Ell. Zajmę się tą sprawą. Nie musisz się już martwić o jutro. Nie musisz się już martwić o nic. - dopiero te słowa sprawiły, że faktycznie w nie uwierzyłam. Nie wiem czym sobie zasłużyłam, że Bóg zesłał mi takiego anioła. Delikatnie zbliżyłam swoje usta do niego. Zamknęłam oczy, a Luke połączył swoje z moimi dając mi niebywałe uczucie bezpieczeństwa. Po chwili leżeliśmy wtuleni w siebie pod ciepłem kołdry. To była ta jedna noc od bardzo długiego czasu, którą mogłam przespać w pełni i nie martwić się o to czy "K" prześle mi jakąś wiadomość lub czy aby na pewno się obudzę. Kiedy nad ranem otworzyłam oczy Luke'a już nie było koło mnie. Przeskanowałam pokój w poszukiwaniu jakiś wskazówek dotyczących jego nagłego zniknięcia. Po chwili zobaczyłam karteczkę leżącą na moim biurku. Wstałam i wzięłam ją do rąk.
- O czym ty mówisz tato? - chciałam w końcu poznać wyjaśnienie tych wszystkich dziwnych zdarzeń, które prześladowały mnie na każdym kroku. Pragnęłam aby wszystkie moje wątpliwości zostały wreszcie rozwiane i abym miała czyste płótno i mogła wreszcie zacząć malować na nim moje nowe życie. Życie, które nie byłoby przesiąknięte kłamstwami i tajemnicami.
- Mamy długi kochanie. Duże długi, u ludzi, którzy na pewno nie życzą nikomu jak najlepiej. Kiedy musieliśmy wyjeżdżać to tylko dlatego aby uniknąć spotkania z nimi. Śledzili nas przez dłuższy czas. Dzisiaj mnie znaleźli... - nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam. To było niemożliwe aby moi rodzice mieli jakiekolwiek długi. Zwłaszcza nie u jakiejś mafii czy coś takiego. Zawsze byliśmy przykładną rodziną, no prawie. Skąd oni mieli takie kontakty?! Stałam tak przed nim z szeroko otwartymi oczami nadal nie dowierzając w to co miało miejsce przed chwilą. Jedyne co zrobił mój ojciec to przytulił mnie i wyszedł bez słowa. Zostawił . Po raz kolejny musiałam sama poradzić sobie z problemami wywołanymi przez moich rodziców. Wiedziałam, że dla nich to też jest ciężkie i raczej prędko się z tego nie podniosą ale co miałam powiedzieć ja? Moje dotychczasowe życie waliło się na moich oczach i nic nie mogłam z tym zrobić. Jedyne co mogłam uczynić to bezczynnie przyglądać się tej jakże spektakularnej katastrofie. Czy o to chodziło "K"? Czy właśnie takiego efektu oczekiwał? Chciał zobaczyć jak za jego sprawą świat przeciętnej dziewczyny ulega transformacji w piekło. Usiadłam na moim łóżku i zwinęłam się w kłębek. Cicho łkając próbowałam odtrącić od siebie wszystkie przytłaczające myśli. Nie miałam pojęcia co może stać się jutro. Czy tym razem może dźgną nożem moją matkę, czy podpalą dom? Nic nie było pewne. Teraz to kto inny władał przyszłością mojej rodziny. Zacisnęłam mocno oczy chcąc aby w ten sposób obrazy wywołane strachem zniknęły.
- Elle? Co się stało? - do rzeczywistości przywrócił mnie uspakajający głos Luke'a. Usiadł obok mnie i gładził delikatnie po plecach. Wtuliłam się w jego tors. Pozbierałam wszystkie resztki mojej siły aby w końcu móc odezwać się do towarzysza.
- Oni, oni moją długi Luke. U jakiegoś gangu, nie wiem dokładnie u kogo. To dlatego ojciec został pobity, dom zrujnowany. Pożyczyli pieprzone pieniądze, od jakiś pieprzonych ludzi i teraz mają te pieprzone długi. Co oni nam jeszcze zrobią? - powiedziawszy to potok łez wypłynął z moich oczu. Przytulił mnie jeszcze mocniej. Po chwili powiedział szeptem:
- Zaopiekuję się tobą Ell. Zajmę się tą sprawą. Nie musisz się już martwić o jutro. Nie musisz się już martwić o nic. - dopiero te słowa sprawiły, że faktycznie w nie uwierzyłam. Nie wiem czym sobie zasłużyłam, że Bóg zesłał mi takiego anioła. Delikatnie zbliżyłam swoje usta do niego. Zamknęłam oczy, a Luke połączył swoje z moimi dając mi niebywałe uczucie bezpieczeństwa. Po chwili leżeliśmy wtuleni w siebie pod ciepłem kołdry. To była ta jedna noc od bardzo długiego czasu, którą mogłam przespać w pełni i nie martwić się o to czy "K" prześle mi jakąś wiadomość lub czy aby na pewno się obudzę. Kiedy nad ranem otworzyłam oczy Luke'a już nie było koło mnie. Przeskanowałam pokój w poszukiwaniu jakiś wskazówek dotyczących jego nagłego zniknięcia. Po chwili zobaczyłam karteczkę leżącą na moim biurku. Wstałam i wzięłam ją do rąk.
Tak jak obiecałem zajmę się długami twoich rodziców. Nie martw się o mnie. Może nie być mnie parę dni. Bądź silna Ell.
Luke
- Nie musisz się tego obawiać Luke, będę ... - wyszeptałam cicho do siebie. Byłam już za bardzo wybudzona aby łudzić się, że uda mi się jeszcze usnąć. Zeszłam jak najciszej do kuchni i zajęłam się przygotowywaniem śniadania. Kiedy usłyszałam czyjeś kroki zaprzestałam swoich czynów i cierpliwe nasłuchiwałam. Poczułam olbrzymią ulgę kiedy okazało się, że to moja matka. Uśmiechnęła się niepewnie. To była z pewnością niezbyt komfortowa sytuacja.
- Elle, wiem, że nie jest to dla ciebie proste. Wraz z tatą zachowaliśmy się bardzo nieodpowiedzialnie ale postaraj się nas zrozumieć. Musi to być dla ciebie wielki cios. Postaramy się pomóc tobie kochanie. Razem z pewnością przez to przejdziemy. - widziałam w jej oczach strach na moją reakcję. Miała się czego obawiać.
- Dziękuję mamo, ale sądzę, że najpierw musicie zająć się sami sobą. Nie chcę waszej łaski. Jesteście w większym gównie niż ja sama. - może byłam trochę za ostra, lecz za to w pełni szczera. Chcą zajmować się moją psychiką kiedy sami nie są do końca zdrowi. Wzięłam talerz moich kanapek i udałam się z powrotem do mojego pokoju. Po wczorajszym sprzątaniu dom nie wyglądał już tak tragicznie. Opuściłam kilka dni szkoły i prędko do niej nie miałam zamiaru się wybierać. Nie potrafiłam udawać, że wszystko jest ok i, że w zupełności nic nie grozi moim bliskim. Po spożyciu śniadania napisałam sms'a do Chloe z informacją, że do końca tygodnia mnie nie będzie. Trochę głupio było mi na samym początku szkoły opuszczać zajęcia ale ta sytuacja tego wymagała. Kiedy miałam już wstawać odnieść talerz do kuchni mój telefon za wibrował. Pewna, że to odpowiedź Chloe bez zastanowienia otworzyłam wiadomość. Po sekundzie talerz z hukiem wylądował na podłodze roztrzaskując się na tysiące małych kawałeczków. Nie wzruszyło mnie to w ogóle. W kółko czytałam te kilka słów, które układały się w kolejną zagadkę.
Bidulka... Ja na Twoim miejscu nie wypuszczałbym go z domu. Kto wie co mu się teraz przytrafi? Świat bywa na prawdę okrutny lecz pamiętaj, że ludzie są gorsi od diabła.
K.
To na pewno chodziło o Luke'a. Nie miałam pojęcia co "K" chce mu zrobić. Najgorsze było to, że nie mogłam go w jakikolwiek sposób ochronić. Był z pewnością daleko ode mnie. Szybko wybrałam numer, który znajdował się na pierwszym miejscu w liście moich kontaktów.
- Błagam odbierz, odbierz no... - szeptałam cicho do siebie. Jedyne co usłyszałam to sygnał informujący o tym, że właściciel numeru jest poza zasięgiem. Jęknęłam sfrustrowana. Zrobiłam krok w stronę drzwi lecz od razu tego pożałowałam. Odłamek talerza wbił się w moją stopę natychmiastowo wywołując nieprzyjemne uczucie pieczenia. Podreptałam z krwawiącą nogą do kuchni w poszukiwaniu apteczki. Kiedy już stopa była zręcznie zabandażowana, a resztki stłuczonego talerza sprzątnięte usłyszałam jak mój telefon wydaje z siebie tak bardzo upragniony dzwonek. Spojrzałam na ekran. Zobaczyłam, że numer usiłujący się do mnie dodzwonić jest nieznany. Myśląc iż jest to Luke odebrałam. Przywitał mnie dawno nie słyszany głos.
- Witaj Elle ...
***
Ogromnie Was przepraszam za to spóźnienie ale miałam szlaban na laptopa. Jak zwykle liczę, że ten rozdział przypadnie Wam do gustu oraz na Wasze komentarze. xoxo