poniedziałek, 7 lipca 2014

ROZDZIAŁ 29

Spojrzałam jeszcze raz w kierunku, w którym poszedł Stanley. Byłam sama w salonie. Matka właśnie wyszła na dwór. Przez okno widziałam jak tłumaczy coś dokładnie ojcu. Przyjrzałam się ponownie kopercie. Zwykła, biała z ostrymi rogami. Bardzo, można byłoby powiedzieć  minimalistyczna. Poszłam do mojego pokoju. Nie chciałam aby ktoś mi przeszkodził w odczytaniu wiadomości. Nie miałam zielonego pojęcia od kogo może ona być. "K" przysyłał mi tylko sms'y ewentualnie kiedy chyba naprawdę mu się nudziło to dzwonił. Nigdy nie pisał listów. Mógł to być jego pierwszy raz albo to ktoś inny postanowił się zabawić. Otworzyłam drzwi od mojej sypialni. Pomieszczenie nadal było pozbawione mebli. Usiadłam na podłodze,w kącie pokoju. Wzięłam głęboki oddech i rozerwałam kopertę. Ku mojemu ogromnemu zdziwieniu na moich kolanach oprócz dużej białej kartki zapełnionej literami wylądowała też tabliczka czekolady. Nie wiedziałam o co chodzi. Pochwyciłam kartkę i zaczęłam dokładnie skanować każde ze słów. 


    Elle, 
skoro czytasz ten list pewnie znajdujesz się teraz w swoim pokoju skulona w rogu. Chciałabym Cię ogromnie przeprosić za to, że nie dawałam żadnego znaku życia przez ostatnie miesiące. Nawet nie wyobrażam sobie jak musiałaś się z tym czuć.  Byłam zmuszona wyjechać. Zostawić rodzinę i wszystkich przyjaciół. Chcę Ci się do czegoś przyznać. Nie byłam z Tobą do końca szczera. Bałam się o Twoje bezpieczeństwo dlatego ukrywałam pewne rzeczy w tajemnicy. Zawsze byłaś taka niewinna i każdego broniłaś. Ja po prostu nie miałam takiej odwagi aby Ci to wszystko wyjaśnić. Wiesz bo moja matka kilka lat temu bardzo potrzebowała pieniędzy. Była poważnie chora. Nie chciałam prosić o nie Twoich rodziców. Ona z pewnością by tego nie chciała. Jedynym najszybszym i najskuteczniejszym sposobem było pomaganie w zbieraniu informacji o pewnych ludziach. Moi "pracodawcy" zlecali mi abym śledziła i tak naprawdę poznawała wszystkie ich tajemnice i zbierała wszelkie wartościowe dowody. Jak zapewne zdajesz już sobie sprawę - tak, to nie było legalne. Nie wiedziałam tylko jednego. Jeśli wstępuje się już w takie układy to nie możesz się  od nich uwolnić. To decyzja na całe życie. Niestety ja już nie mam wyjścia. Stanley, którego chyba zdążyłaś poznać to mój najbliższy "kolega z pracy". Nie musisz się go obawiać. Tylko jemu mogę w pełni ufać. Dowiedziałam się paru rzeczy o Tobie. Wiem w co się wpakowałaś. Lecz nie mam pojęcia kim jest "K". Nikt z moich znajomych nigdy nie widział go na oczy. Jest człowiekiem zagadką. Jedyne o co mogę Cię prosić to błagam uważaj na siebie. Nawet nie wiesz kiedy i gdzie może Ci się coś złego przytrafić. Wybieraj porządnych ludzi na swoich przyjaciół.  Czekolada jest na osłodę Twojego życia. Skoro ja już nie mogę Ci go wypełniać.
                                                                                                           Kocham Cię.

                                                                                                    Summer.


Siedziałam nadal w tym samym miejscu. To co przed chwilą przeczytałam w pełni mną wstrząsnęło. 
Czy nagle wszyscy z mojego otoczenia mają konflikt z prawem?! Jednak ten list powiedział mi również coś bardzo interesującego. Nikt nie widział "K". Czyli Ci ludzie, którzy byli razem z nim w lesie muszą być jego najbliższymi kumplami. O ile mogę tak powiedzieć. Nie sądzę aby miał przyjaciół. Jego tożsamość jest bardzo dobrze skrywana. Postanowiłam jeszcze raz poszperać w telefonie "K". Zajrzałam do mojej walizki. Tuż przed wyjściem z domu przypomniałam sobie o nim i schowałam go na samo dno. Po kilkuminutowej walce z przewalającymi się ubraniami znalazłam mój cel. Włączyłam wyświetlacz. Dziwnie czułam się grzebiąc w telefonie postrachu całego Londynu i Europy. Wiadomości znałam już na pamięć. Przyszedł czas aby zajrzeć głębiej. Weszłam w zdjęcia. Pusto. Filmy. Pusto. Przejrzałam chyba wszystkie istotne aplikacje. Ani razu nie korzystał z internetu. Niczego nowego się nie dowiedziałam. Ostatnim pomysłem jaki przyszedł mi do głowy było sprawdzenie notatek. Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu było ich mnóstwo. Zaczynając od pojedynczego słowa kończąc na długich referatach. Weszłam w pierwszy losowo wybrany wpis. Były to nic nie mówiące mi cyfry. Wyjęłam swój telefon i zadzwoniłam pod ten numer. Wszystko byłoby dobrze oprócz tego, że taki numer nie istnieje. Wskazywało to w takim razie może na jakiś login albo hasło do czegoś. Na razie było to bezużyteczne. Na pozostałych stronach były zapisane moje wszystkie wyjścia. Z dokładną godziną opuszczenia domu. Miał zapisany mój spacer do parku kiedy po raz pierwszy do dłuższego czasu nie widziałam Luke'a. Wszystko, nawet to kiedy poszłam do sklepu. Jego zachowanie było chore. Nie wiedziałam jedynie dlaczego to wszystko zapisuje. Raczej nie jest mu to potrzebne. Odłożyłam sfrustrowana telefon z powrotem do walizki. Usłyszałam wołanie mojej matki. Zeszłam na dół. Cała trójka stała w wejściu i swobodnie rozmawiała. Zatrzymałam się na schodach. Poczułam na sobie wzrok Stanley'a. Przypomniałam sobie słowa Summer wyczytane z jej listu. Chłopak był jej najbliższym kumplem godnym zaufania. Nie miałam się go obawiać. Uśmiechnęłam się lekko do niego na co jego twarz przyjęła pytający wyraz. Nie spodziewał się tego. Myślał zapewne, że będę trząść się przed nim ze strachu. Niedoczekanie. 
Zauważyłam, że wszystkie meble były ustawione w salonie.  Teraz trzeba było tylko połowę z nich zanieść jakimś cudem na górę. 
- No nareszcie! Ile można siedzieć na górze. Kochanie pomożesz tacie i Stanley'owi zanieś meble do twojego pokoju dobrze? Ja muszę odwiedzić nasze sąsiadki. No to co, bawcie się dobrze moi panowie. - uśmiechnęła się tylko i zniknęła. Westchnęłam głośno. Teraz do dopiero zacznie się rozruba. 
- To tak. - powiedziałam pewnie. - Wy nosicie, ja kieruję. - pokazałam na nich palcem. 
- Widzę Stanley, że nie mamy nic do gadania. Kobiety niedługo zawładną całą planetą. 
- Nie marudź tato tylko zabierzmy się do roboty. Chcę to mieć już za sobą. - powiedziałam. Przez ostatnią godzinę nadzorowałam pracę. Wszystko musiało być idealnie ustawione. Kiedy już wszystko zrobiliśmy wygoniłam moich pomagierów z pokoju i opadłam na łóżko. Nareszcie. Poczułam wibracje w mojej kieszeni. Wyjęłam telefon, a oślepiające światło ekranu spowodowało, że w ciemnym pomieszczeniu zrobiło się niezwykle jasno. Przymrużyłam oczy. Nie znałam tego numeru. Otworzyłam wiadomość. 


Mam nadzieję, że urządziłaś się już w swoim pokoju.
  Cieszy mnie fakt, że założyłaś łańcuszek ode mnie. 

                                                                                                           Harry.


Nie powiem, że nie cieszyłam się na tę wiadomość. Mały uśmiech zamajaczył na mojej twarzy. Pośpiesznie odpisałam.


Tak, mój pokój jest już gotowy. Łańcuszek jest piękny,ale nie powinieneś mi go kupować.
 Jest zbyt drogi.

                                                                                                                                                                              Elle.

W przeciągu minuty otrzymałam odpowiedź. 

To ja będę decydować na co mnie stać, a no co nie. 
Powinnaś go po prostu przyjąć i podziękować El.

                                                                                                               Harry.

Nie powiem, trochę się speszyłam. Harry nie daje mi zapomnieć jak stanowczy potrafi być. Niepewnie napisałam podziękowanie. 


W takim razie jestem zaszczycona i bardzo dziękuję. 

                                                                                                 Elle.

O dziwo nasza rozmowa ciągnęła się jeszcze długo. Harry pytał się jak wygląda mój pokój i narzekał, że sam mieszka w niewielkiej klitce. Kiedy miałam zacząć nowy temat naszej rozmowy zorientowałam się, że jest już późno, a jutro miałam iść do szkoły. 

Przykro mi, ale muszę już kończyć. 
Dobranoc. 

                                                                                   Elle.

Z ciekawości odliczałam po ilu sekundach pojawi się odpowiedź. Doliczyłam do czterdziestu ośmiu i mój telefon zaczął wibrować. Uśmiechnęłam się szeroko. 

Kolorowych snów. 

                                                    Harry.

Z przyklejonym uśmiechem pomaszerowałam do łazienki. Po obowiązkowej toalecie wreszcie położyłam się do łóżka. Zasnęłam myśląc o tym co przyniesie mi jutrzejszy dzień.

Z cudownego snu wybudził mnie mój budzik. Była szósta trzydzieści co oznaczało, że miałam niecałą godzinę aby pojawić się w szkole. Obawiałam się reakcji moich dawnych znajomych z klasy. Nie widzieliśmy się dość długi czas. Wyrzuciłam z głowy myśl, że mnie nie pamiętają. To niemożliwe. Po porannej toalecie i skomponowaniu stroju zeszłam do kuchni. Moja torba była pusta gdyż jeszcze nie zakupiłam nowych książek, które obowiązywały w mojej szkole. Na szczęście był to już ostatni rok. Oczywiście zamierzałam pójść na uniwersytet ale same przebywanie na wykładzie daje większą wolność niż przerwy pomiędzy lekcjami. Moja matka już była w kuchni i ochoczo krzątała się przy blacie. Widać było, że jest w swoim żywiole. 
-Hej. - powiedziałam. Odwróciła się do mnie i posłała mi szeroki uśmiech. Usiadłam przy barku i bacznie obserwowałam jej poczynania. Kroiła, siekała i smażyła jak zawodowy szef w najdroższej z hotelowych restauracji. 
- Kochanie, mam nadzieję, że jajecznica ci odpowiada?
- Tak, jajecznica jest spoko. 
- Stresujesz się przed pierwszym dniem w szkole? - zagadała mnie.
- Nie wiem, myślę, że trochę mniej niż przed nową szkołą bo do tej już chodziłam parę lat.
- No tak, masz rację. - wróciła do swoich poprzednich czynności. Kiedy w końcu otrzymałam moje śniadanie oczy wyszły mi na wierzch. Całość była podana w niezwykle perfekcyjny sposób.
- Jeśli masz mi robić takie śniadania tylko w tym domu, to już nigdy się nie wyprowadzamy. - mama zaśmiała się. Kiedy już zjadłam posiłek udałam się w drogę do szkoły. Szłam ulicą pomiędzy domkami jednorodzinnymi. Zawsze chciałam mieszkać na tym osiedlu. Domu tu są niezwykle piękne, a trawa na ogródkach zawsze równo przystrzyżona. Całość jest bardzo ekstrawagancka.  Usłyszałam sygnał sms'a. 


Powodzenia w szkole. 

                                            Harry.

Wyszczerzyłam się jak głupia nadal patrząc na ekran. Szybko odpisałam.

Dziękuję, przyda się. 

                                           Elle.

Kiedy doszłam do bramy szkoły wzięłam głęboki wdech. Powtarzałam sobie w myśli, że wszystko z pewnością się uda. Spojrzenia uczniów skierowane były tylko i wyłącznie na mnie. Nie wydaje mi się żeby krążyły po moim wyjeździe jakieś plotki na mój temat. Wzrokiem próbowałam odszukać kogoś znajomego. Szłam przez dziedziniec. Wokół słyszałam przyciszone rozmowy i szeptanie. Przełknęłam ślinę. Próbowałam myśleć pozytywnie. Przynajmniej się starałam...
- Elle?! - usłyszałam znajomy głos. Odwróciłam się i moim oczom ukazała się Ana. Wraz z Summer byłyśmy najbliższymi koleżankami. 
- Tak to ja. We własnej osobie. - uśmiechnęłam się delikatnie. Nadal nie byłam pewna siebie w tym otoczeniu. Przeróżnie osoby mijały nas na korytarzu. Nie byłam przekonana co dokładnie powinnam zrobić.
- Boże! Jak ja za tobą tęskniłam. - rzuciła mi się na szyję. Przytuliłam ją do siebie. 
- Ja też tęskniłam. Uwierz mi. - powiedziałam cicho. 
Przez resztę dnia Ana pokazywała mi wszystkie rzeczy, które zmieniły się w naszej szkole. Gadałyśmy z dawnymi znajomymi. Wreszcie czuję, że należę do właściwej grupy. Wszyscy ochoczo mnie przyjęli z powrotem. Posyłali uśmiechy i pytali co sprowadziło mnie znowu do Holmes Chapel. Każdemu odpowiadałam to samo - że rodzice odzyskali stary kontrakt z firmą i się przenieśliśmy. Nikt nie zagłębiał się w szczegóły. Na moją korzyść. Nauczyciele witali mnie serdecznie i obiecywali, że przez pierwszy tydzień nie będą mnie pytać. Miałam szczęście...
Wychodząc ze szkoły po zajęciach pożegnałam się z każdym i ruszyłam w drogę powrotną. Mój telefon zadzwonił. 
- Halo? 
- Hej, chciałem się zapytać jak ci idzie w szkole. - usłyszałam ten wspaniale gruby głos. Harry. 
- Właściwie to już skończyłam. Myślałam, że będzie gorzej. Wszyscy się za mną stęsknili. 
- Ja, właściwie też... - wstrzymałam oddech - się za tobą stęskniłem. 
- Harry, ja - nie wiedziałam co powiedzieć. Przerwał mi.
- Jasne, nie odpowiadaj. Przepraszam to moja wina. Na razie. - rozłączył się. Źle to rozegrałam. Pewnie wpędziłam go w zakłopotanie. Po chwili otrzymałam sms'a. Myśląc, że to Harry otworzyłam go pospiesznie. 


Tam gdzie Ty, tam i ja.  

                                             K.

Chwilę po przeczytaniu wiadomości tuż obok mnie z piskiem opon przejechał czarny samochód terenowy. 
T e n   s a m,   którego mieli w lesie przy morderstwie. 
Byłam w dupie. 


***
Na wstępie chciałam Was ogromnie przeprosić za spóźnienie się z rozdziałem. Miałam dużo spraw na głowie związanych z moim wyjazdem. Ten rozdział wydaje się być trochę dłuższy niż zwykle. Przynajmniej tak mogłam się trochę zrekompensować. :)
Liczę na to, że się Wam spodoba. xoxo

3 komentarze:

  1. Podoba sie a jak ma sie nie podobac!? Swietny, lol. Ten K jest.. um, straszny haha ;d
    Weny <3 x

    OdpowiedzUsuń
  2. WSPANIAŁY!
    Harry wraca do gry!
    Nie mogę doczekać się następnego rozdziału!
    POZDRAWIAM!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiesz, że mam łzy w oczach? Zaczyna mi się ryć psychika. Dzięki.

    Ja pierdole. Co to ma być? Najlepsza przyjaciółka Summer jest te przeciw prawu. Harry super sexy przystojniak flirtuje przez sms-y z Elle. "K" cały czas ją obserwuje. No miazga. ;-;
    Mi by to zniszczyło życie. Jak ona się trzyma? ;-;

    ;-;

    Cieszę się, że rozdział taki długi ^^

    Dobrze, że Elle przejrzała komórkę "K". Mimo, że nie dowiedziała się niczego użytecznego. No weź, jak można nie używać internetu? Może wyczyścił historię?
    A co ma na tapecie? :D

    Ej, zjadłabym sobie kawałek tej czekolady.

    "Tam gdzie ty, tam i ja."
    Romantico.
    Może "K" to na prawdę spoko koleś, tylko taki samotny jest? Może gnębili go w szkole?

    A co z Luk'iem (jaka odmiana? o.O)?

    Heri jest słodki :3

    Czekam na następny!
    Niech twoja zakładka z nowym postem pozostanie szeroko otwarta,
    @Ol_xd

    OdpowiedzUsuń